Pierwszy oficjalny kontakt mediów z nowym trenerem odbył się na warszawskim Ursynowie, w klubie „Volley-Bajka". Salka dość mała, w dodatku wypełniona siatkarskimi pamiątkami od ścian po sufit (dosłownie), a ciekawych Antigi-trenera przyszło dużo.
Wszyscy wyszli raczej zadowoleni. Kameralny ścisk ma swoje zalety, bohater był na wyciągnięcie kamery i mikrofonu, na razie chyba nie wie czym to grozi, więc każdy kto chciał, wysłuchał i zobaczył i sfotografował Antigę z bliska.
Pierwsze wrażenie jest takie, że trener jest trochę oszołomiony swą nominacją. Drugie, że nie jest łatwo wyprowadzić go z równowagi. Trzecie, że wie, iż porwał się na wielkie zadanie, ale tak dokładnie to jeszcze nie wie, co go czeka.
Jedno wiadomo na pewno – bariery językowej nie będzie. Stéphane Antiga po latach spędzonych nad Wisłą mówi dość składnie w języku prezesa Przedpełskiego, codziennie uczy się nowych wyrazow, a jak ich brakuje, przechodzi gładko na angielski (z francuskim akcentem). – Mogę mówić po polsku, francusku, angielsku, hiszpańsku, włosku, to w zasadzie nieważne. Ważna jest właściwa komunikacja z zawodnikami, żeby zrozumieli o czym mówię – powiedział „Rz".
Od drobnych gaf po polsku na razie się nie uchroni, ale przecież wszyscy świetnie wiedzieli o co chodzi, gdy mówił w swej młodej polszczyźnie: – W klubie była duża niespodzianka oczywiście, a potem duża gratulacja. To jest trochę delikatny ten moment, ale będę pracować, grać i dam radę. Decyzja była trudna, wszyscy mówią trzeba akceptować, ale nie było tak łatwo. Trzeba myślić dużo.