Piękniej niż w marzeniach

Polska – Serbia 3:0 | Mistrzostwa świata zaczęły się koncertem Polaków na wypełnionym po brzegi biało-czerwonym Stadionie Narodowym w Warszawie.

Publikacja: 31.08.2014 23:23

Mariusz Wlazły blokuje jeden z ataków Serbów

Mariusz Wlazły blokuje jeden z ataków Serbów

Foto: PAP, Bartłomiej Zborowski Bartłomiej Zborowski

Otwarcie nie mogło być lepsze. Serbowie, brązowi medaliści ubiegłorocznych ME, przegrali w trzech krótkich setach. Każdy z nich trwał 25 minut. Stephane Antiga, francuski trener naszej reprezentacji, sięgnął po spodziewane rozwiązanie, wysyłając do boju Pawła Zagumnego, Michała Winiarskiego, Mateusza Mikę, Mariusza Wlazłego, Piotra Nowakowskiego i Karola Kłosa oraz Pawła Zatorskiego. Drugi z naszych libero Krzysztof Ignaczak zwycięstwo oglądał z trybun.

Serce ?chciało wyskoczyć

W takiej scenerii siatkarze jeszcze nie grali. 63 tysiące widzów na Stadionie Narodowym stworzyło niepowtarzalną atmosferę. – To był najbardziej niesamowity Mazurek Dąbrowskiego w moim życiu – powiedział później Michał Winiarski, kapitan reprezentacji.  – Serce chciało wyskoczyć – to słowa Zatorskiego.

Już kilka godzin przed meczem biało-czerwony tłum sunął mostem Poniatowskiego w kierunku stadionu. Bilety rozeszły się w dwie godziny, choć nie były tanie. Ale takie sportowe święto pamięta się do końca życia. Tym bardziej że to nasza drużyna rządziła na boisku od pierwszej do ostatniej piłki. Było piękniej niż w marzeniach.

– Polacy zagrali bezbłędnie – powiedział na konferencji prasowej trener Serbów Igor Kolaković. – Odebrali nam wszystkie argumenty.

Naczynia połączone

– Decydująca była zagrywka, Polacy zupełnie wybili nią Serbów z uderzenia – stwierdził Ryszard Bosek, mistrz olimpijski i mistrz świata w złotej drużynie Huberta Wagnera.

– Siatkówka to naczynia połączone. Jak dobrze zagrywasz, to rywal ma kłopoty z odbiorem, jego rozegranie jest wtedy czytelne i łatwiej ustawić blok. My byliśmy perfekcyjni w każdym elemencie – dowodził w studiu Polsatu były reprezentant Polski Łukasz Kadziewicz. – A jak na dzień dobry dostajesz w nos, to nie jest przyjemnie. Teraz Serbowie muszą sobie z tym radzić.

Były trener kadry Ireneusz Mazur wychwalał Pawła Zagumnego, który robił z serbskim blokiem, co chciał.  – Zgoda, miał ułatwione zadanie, bo przyjęcie polskiego zespołu było znakomite, ale on wiedział, co z tym zrobić. Na początku nie wykorzystywał środkowych, ale w pewnym momencie posłał do nich pięć kolejnych piłek i w każdej z tych akcji zdobyliśmy punkty.

Statystyki nie pozostawiają wątpliwości, kto był lepszy. Kapitan Winiarski odbierał zagrywkę rywali jak za najlepszych lat.  Podobnie młody Mateusz Mika, odkrycie Stephane'a Antigi i Philippe'a Blaina, oraz libero Paweł Zatorski.

Winiarski był też bardzo skuteczny w ataku, zdobył najwięcej punktów (14), do tego nie było dla niego straconych piłek w obronie.

W trzecim secie Serbowie zmniejszyli wprawdzie przewagę polskiego zespołu, doprowadzili do stanu 14:16, ale w tym momencie z ponad 60 tysięcy gardeł huknęła „Pieśń o Małym Rycerzu" i kilka minut później Polacy prowadzili już 21:14.

Serbowie byli bezradni. Znakomity Aleksandar Atanasijević z 28 ataków na punkty zamienił tylko dziesięć. Fatalne przyjęcie utrudniało naszym rywalom rozegranie, a zagrywka też nie była ich mocną stroną, popełniali błąd za błędem. Serbowie nie pokazali tak charakterystycznej dla nich waleczności, jakby to niecodzienne audytorium ich sparaliżowało.

Walec jedzie dalej

A obawiano się, że będzie odwrotnie. Polacy mogli wybrać rywala w pierwszym meczu i wybrali najgroźniejszego. Antiga nie zamierzał iść na łatwiznę, grać z Kamerunem czy Wenezuelą. Chciał wykorzystać publiczność do walki z najtrudniejszym przeciwnikiem i miał rację. Wiedział, że Serbowie nie najlepiej grają w początkowej fazie wielkich turniejów, i postanowił to wykorzystać.

– Lekki stresik był, bo nikt nie wiedział, na ile przyjazny będzie dla siatkówki ten obiekt. Ale wszystko wyszło jak należy, walec jedzie dalej – powiedział Paweł Zagumny,  komentując to, co wydarzyło się w sobotni wieczór na Stadionie Narodowym.

We wtorek Polacy grają z Australią w Hali Stulecia we Wrocławiu. Z tą samą Australią, która podstawiła nam nogę na igrzyskach w Londynie. Teraz czas na rewanż. Okazja jest wymarzona.

Polska – Serbia 3:0

(25:19, 25:18, 25:18)

Polska

: P. Nowakowski, M. Winiarski, P. Zagumny, K. Kłos, M. Wlazły, M. Mika – P. Zatorski (libero) – D. Konarski, F. Drzyzga

Serbia

: N. Kovacević, N. Jovović, ?M. Nikić, A. Atanasijević, ?M. Podrascanin, S. Lisinać – N. Rosić (libero) – V. Petković, M. Ivović, U. Kovacević

Niedzielne mecze – grupa A:

Argentyna – Wenezuela 3:0 (25:23, 25:17, 25:19);

grupa D:

Iran - Włochy 3:1 (25:16, 23:25, 25:21, 25:22).

Jutro grają

Grupa B:

Brazylia – Niemcy (13.00)

Finlandia – Kuba (16.30)

Korea Południowa – Tunezja (20.15)

Grupa C: Rosja – Kanada (13.00)

Meksyk – Bułgaria (16.30)

Chiny – Egipt (20.15)

Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska