To była czarna sobota faworytów. Najgorzej może się to skończyć się dla Włochów, którzy przegrali w Krakowie z Puerto Rico i w niedzielę ten turniej może dla nich być już historią. W tie breakach swoje spotkania wygrali Bułgarzy i Brazylijczycy, ci pierwsi z Egiptem, a Canarinhos, którzy w Polsce bronią mistrzowskiego tytułu wywalczonego cztery lata temu, z Koreą Południową.
Strata jednego seta przez Polaków z Kamerunem nie jest więc niczym strasznym, choć trzeba przyznać, że niemoc naszego zespołu była denerwująca. O tym, że ten mecz będzie okazją dla trenera Stephane'a Antigi, by sprawdzić tych, którzy najdłużej do tej pory stali w kwadracie dla rezerwowych było wiadomo już po wygranej z Wenezuelą. Tam zmiennicy dostali sporo szans i je wykorzystali.
Tym razem na trybunie usiedli libero Paweł Zatorski i środkowy Karol Kłos, co oznaczało, że na boisku zobaczymy po raz pierwszy Krzysztofa Ignaczaka i Andrzeja Wronę. Ale w pierwszym secie rewolucji w składzie nie było. Rozgrywał Paweł Zagumny, mając obok siebie Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego, Mateusza Mikę, Piotra Nowakowskiego (dość szybko zmienionego przez Wronę) i Marcina Możdżonka. Mimo prowadzenia Kamerunu nic nie wskazywało też na to, że to będzie nerwowe spotkanie, tym bardziej, że nie miało przecież wpływu na dalsze losy naszego zespołu. Punkty stracone czy zdobyte w meczach z drużynami, które nie awansują do drugiej rundy nie są liczone. A siatkarze z Afryki nie mieli już szans na awans. Tym razem nie mieli bowiem tyle szczęścia co cztery lata temu we Włoszech, gdzie awansowali do kolejnej fazy rozgrywek i napędzili strachu Amerykanom, mistrzom olimpijskim z Pekinu (2008) z którymi przegrali dopiero w tie breaku.
We Wrocławiu, w pierwszej partii Polacy przegrywali już 14:19, ale gdy doprowadzili do wyrównania (22:22), a chwilę później wyszli po raz pierwszy na prowadzenie (23:22) wydawało się, że sytuacja jest opanowana, a pożar ugaszony. Niewykorzystane setbole szybko się jednak zemściły. Przy stanie 25:25 Wlazły popełnił dwa błędy i Polacy przegrali seta 25:27. I to wcale nie był żart, tylko fakt.
W drugim secie problemy były podobne, długo brakowało skutecznego bloku, dobrego przyjęcia i serwisu. W tej partii zamiast Miki od początku grał już Michał Kubiak, a Dawid Konarski szybko zmienił wyjątkowo nieskutecznego w tym meczu Wlazłego. Pogoń za uciekającym Kamerunem (8:13, 14:18) trwała długo, ale ostatecznie zakończyła się powodzeniem. Tym razem Polacy szansy nie zmarnowali, gdy tylko się pojawiła. Kiwka Zagumnego ostatecznie zakończyła tego seta (25:23) i było 1:1.