13 tysięcy ludzi w łódzkiej Atlas Arenie i fantastyczna gra naszych siatkarzy. W pierwszych dwóch setach rywale nie mają nic do powiedzenia. W trzeciej partii przegrywają 7:13 i wydają się kompletnie rozbici. Wydaje się, że już nic nie jest w stanie ich uratować. A porażka za trzy punkty wyrzuca ich z turnieju dając jednocześnie awans naszej drużynie do najlepszej szóstki turnieju bez względu na wynik ostatniego meczu z Francją. I właśnie wtedy zaczynają się na boisku cuda, które pozwalają określić ten mecz mianem jednego z najbardziej dramatycznych w historii polskiej siatkówki.
Najpierw podajemy Irańczykom dłoń tracąc cztery punkty z rzędu i robi się 13:11. Kilka minut później jest już remis (17:17). Nasz zespół nadstawia jeden policzek, następnie drugi. Kiedy rywale wychodzą na prowadzenie 20:19 kontuzji kręgosłupa ulega Michał Winiarski, kapitalnie grający kapitan polskiej drużyny. Winiarski był liderem w tym spotkaniu, znakomicie zagrywał, przyjmował i atakował skutecznie w każdej sytuacji. A ponieważ dzielnie sekundowali mu Mariusz Wlazły i wspomagał Michał Kubiak, to nokaut na Irańczykach był kwestią czasu. Kiedy kapitan zszedł z boiska kryzys w naszej ekipie zataczał już coraz szersze kręgi, ale co pocieszające, nasi siatkarze walczyli do końca i przegrali tego seta dopiero na przewagi – 24:26. Podroż z nieba do piekła trwała dokładnie 36 minut.
Kolejny, czwarty set był niewiele krótszy, ale już nie tak zacięty. Drużyna prowadzona przez Serba Slobodana Kovaca (obchodził swoje 47. urodziny) szybko objęła prowadzenie i nie oddała go już do końca. Nie pomogła zmiana na pozycji środkowego (Marcin Możdżonek zastąpił Piotra Nowakowskiego) i Pieśń o Małym Rycerzu, która zagrzmiała z tysięcy polskich gardeł. 19:25, 2:2 w setach i tiebreak. Takie były fakty, bolesna była tylko świadomość, że szczęście było już tak blisko, a teraz dalszy udział w mistrzostwach stał już pod dużym znakiem zapytania.
Kiedy do rozstrzygającej partii na boisko wyszedł Fabian Drzyzga, jego ojciec, przed laty również reprezentacyjny rozgrywający Wojciech Drzyzga, komentujący ten mecz dla Polsatu wykrzyczał: kto wierzy niech się modli!
To był tie-break strasznej, zaciętej walki, punkt za punkt, cios za cios. Irańczycy uciekali na dwa punkty (5:7), po dwóch atakach Wlazłego był remis (7:7), później znów ucieczka rywali (8:10) i dwa ataki Mateusza Miki. Tego samego Miki, który zawodził w meczach z USA i Włochami i szybko zmieniał go Kubiak. Pamiętam jak po tym drugim meczu StephaneAntiga powiedział na konferencji prasowej: wierzę, że Mateusz jeszcze nas zaskoczy.