Wygraliśmy z Brazylią. Niespodzianka czy wszystko zgodnie z planem?
Paweł Papke: Patrząc na ten mecz z perspektywy osoby nieznającej się specjalnie na siatkówce to można było nas uznać za faworytów. Mamy przecież zespół należący do światowej czołówki, a poza tym mistrzostwa świata są rozgrywane u nas, przed naszymi kibicami. Ale ja, jako człowiek siatkówki, dawałem przed meczem większe szanse Brazylijczykom – powiedzmy 60 do 40. A więc spotkanie zacięte, na jedną-dwie rozstrzygające piłki, ale jednak dla rywali.
Co zdecydowało o naszym zwycięstwie?
Od początku każdy z chłopaków dawał z siebie wszystko co najlepsze. Zaczęliśmy ten mecz szalenie zmotywowani, zdeterminowani, pokazaliśmy ogromną wolę walki. Graliśmy i wygrywaliśmy jako zespół. Indywidualnie wielkie spotkanie rozegrał Mariusz Wlazły, to w dużej mierze dzięki niemu zdołaliśmy pokonać Brazylię. Był ostoją, zdobywał ważne punkty, dawał drużynie pewność siebie. Swoje zrobili kibice. Po trzecim secie, kiedy zostaliśmy rozbici, nikt się nie poddał. Z trybun biła energia, z której chłopcy czerpali siłę i wiarę w końcowy sukces. Mówi się, że siatkówka nie jest kontaktowym sportem. A wczoraj aż iskrzyło na boisku. Świetną robotę, trochę na granicy fair play, wykonał Michał Kubiak. Szukał Brazylijczyków wzrokiem, prowokował, wybijał z koncentracji. W końcówce dostaliśmy jeszcze czerwoną kartkę. Ale taka gra na granicy szaleństwa się opłaciła.
Tuż przed meczem okazało się, że mimo kontuzji zagra Michał Winiarski. Pomogło?