Czapki z głów

Najważniejsze mecze przed nami, ale już wiemy, że mistrzostwa świata są sukcesem Polaków, ich trenera Stephane’a Antigi i naszych kibiców.

Publikacja: 18.09.2014 20:09

Stephane Antiga do Piotra Nowakowskiego przed meczem z Rosją: – Jeszcze dwa sety poproszę

Stephane Antiga do Piotra Nowakowskiego przed meczem z Rosją: – Jeszcze dwa sety poproszę

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Wydaje się, że to było wczoraj. Ponad 60 tysięcy ludzi na Stadionie Narodowym i szybkie zwycięstwo Polaków w meczu z Serbią na inaugurację turnieju. Ta wygrana rozpoczęła piękną serię naszego zespołu, który wygrywał kolejne spotkania. Najpierw w Hali Stulecia we Wrocławiu, później w łódzkiej Atlas Arenie. Mistrzostwa jeszcze trwają, ale już można napisać, że Stephane Antiga miał swój autorski pomysł i go zrealizował. Francuz jeszcze kilka miesięcy temu zdobywał kolejny tytuł mistrza Polski ze Skrą Bełchatów, grając w jednym zespole z Mariuszem Wlazłym, Karolem Kłosem, Andrzejem Wroną czy Pawłem Zatorskim. Dziś to jego zawodnicy w kadrze.

Nominacja Antigi na stanowisko selekcjonera była kontrowersyjna i obarczona wielkim ryzykiem, choć przypomniały się czasy, gdy w podobnych okolicznościach kadrę obejmował ponad 40 lat temu Jerzy Hubert Wagner.

Teraz już nikt nie ma wątpliwości, że Antiga się obronił, bez względu na wynik meczu z Rosją (spotkanie zakończyło się po zamknięciu tego wydania gazety). Obroniła się również ta szalona koncepcja, którą wymyślił prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej (PZPS) Mirosław Przedpełski. Chciał on, by trenerem został Philippe Blain, ale ten z różnych względów wolał być asystentem, a na pierwszego wskazał swojego najzdolniejszego ucznia Antigę.

– Czapki z głów przed Antigą – mówi dziś Krzysztof Felczak, jeden ze znanych polskich trenerów. – Ten pomysł wypalił, czym sam jestem zdziwiony. A za nim poszły inne, chociażby koncepcja szerokiego składu preferowana przez francuskich szkoleniowców, która zaskakuje nie tylko kibiców i dziennikarzy, ale również rywali. Czasami odnoszę wrażenie, że Antiga szuka najlepszego zestawienia już w trakcie meczu, w zależności od jego przebiegu. A później, co sam przyznaje w wywiadach, nie wie, kto zacznie kolejne spotkanie – uzasadnia swój wywód Felczak.

Antiga i Blain wykazali się też odwagą. Rezygnacja w obliczu mistrzostw świata organizowanych w Polsce z takich graczy, jak Bartosz Kurek, Zbigniew Bartman, Łukasz Żygadło czy Daniel Pliński, to najlepszy dowód, że obaj mieli przemyślaną koncepcję i nie dali się zawrócić z wybranej drogi, choć nacisków nie brakowało.

Zasługą francuskich szkoleniowców na pewno jest lepsza gra w obronie naszej drużyny, lepsza współpraca bloku z obroną, urozmaicony serwis, dobre przyjęcie zagrywki rywala. Dodajmy jeszcze jedno: gdyby kto inny, a nie Antiga, był trenerem tej reprezentacji, prawdopodobnie nie byłoby w niej Mariusza Wlazłego. A co potrafi atakujący Skry, najlepiej pokazał wygrany mecz z Brazylią i 31 punktów zdobytych przez tego zawodnika.

– Wlazły miał cudowny sezon w PlusLidze. Jego gra w decydującej fazie rozgrywek to był najwyższy światowy poziom. Patrzymy na jego atak, na atomowy serwis, ale często nie zauważamy, jak bardzo poprawił obronę, ile wyciągnął piłek w najważniejszych meczach. I wcale się nie dziwię, że Antiga, który grał z nim przecież w jednej drużynie, tak bardzo chciał go mieć w reprezentacji – przypomina Felczak.

Zdecydowana większość polskich i zagranicznych fachowców myśli podobnie. Chwalą nasz zespół za wszechstronność, za to, że gra cała drużyna, za dobre przyjęcie i serwis, i za Wlazłego, szczególnie gdy ma swój dzień.

Z Wlazłym jest trochę tak jak z Georgem Grozerem, liderem reprezentacji Niemiec, która nieoczekiwanie będzie grać o medale. Vital Heynen, belgijski trener tej drużyny, zapowiadał wprawdzie miejsce na podium, ale mało kto mu wierzył.

Okazuje się jednak, że trener Transferu Bydgoszcz realnie ocenił możliwości swojego zespołu. W trzeciej fazie grupowej Niemcy przegrali wprawdzie 0:3 ze świetną technicznie Francją, ale dzień później rozbili Iran w takim samym stosunku i zapewnili sobie miejsce w najlepszej czwórce mistrzostw.

Niemcy, których jeszcze nie tak dawno prowadził Raul Lozano, mają dobrych siatkarzy (wielu z nich gra lub będzie od tego sezonu grać w PlusLidze), ale z gigantami mogą wygrywać tylko wtedy, gdy swój dzień ma Grozer, były zawodnik Resovii. Kilka drużyn rozbił już w pojedynkę, to samo zrobił z Iranem. Pytanie, kto następny.

Wlazłemu takich wymagań nikt nie stawia. Antiga ma równy, waleczny zespół, w którym główne role potrafią grać również rezerwowi, nic więc dziwnego, że ma też mnogość scenariuszy na skuteczną grę. A to oznacza, że możemy śmiało patrzeć w przyszłość i być optymistami w olimpijskiej perspektywie. Igrzyska w Rio de Janeiro za dwa lata, a siatkówka jest w Brazylii tylko trochę mniej ważna niż futbol, więc turniej będzie zapewne tak samo kolorowy jak ten, który właśnie kończy się u nas.

Wydaje się, że to było wczoraj. Ponad 60 tysięcy ludzi na Stadionie Narodowym i szybkie zwycięstwo Polaków w meczu z Serbią na inaugurację turnieju. Ta wygrana rozpoczęła piękną serię naszego zespołu, który wygrywał kolejne spotkania. Najpierw w Hali Stulecia we Wrocławiu, później w łódzkiej Atlas Arenie. Mistrzostwa jeszcze trwają, ale już można napisać, że Stephane Antiga miał swój autorski pomysł i go zrealizował. Francuz jeszcze kilka miesięcy temu zdobywał kolejny tytuł mistrza Polski ze Skrą Bełchatów, grając w jednym zespole z Mariuszem Wlazłym, Karolem Kłosem, Andrzejem Wroną czy Pawłem Zatorskim. Dziś to jego zawodnicy w kadrze.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia