Mistrzowie horrorów

Rozmowa ze Stanisławem Gościniakiem, najlepszym siatkarzem świata początku lat 70 o mundialu ?w Polsce i naszej drużynie.

Publikacja: 20.09.2014 02:44

Stanisław Gościniak ma 70 lat. Jest mistrzem świata z roku 1974, członkiem siatkarskiej Galerii Sław

Stanisław Gościniak ma 70 lat. Jest mistrzem świata z roku 1974, członkiem siatkarskiej Galerii Sławy

Foto: Reporter, Marek Lasyk Marek Lasyk

Rz: Co się panu najbardziej podoba w grze polskiej drużyny?

Stanisław Gościniak:

Charakter. Walczą do końca bez względu na okoliczności. Tak jak my przed laty. Siatkówka, choć nie jest grą kontaktową, to sport dla twardzieli, prawdziwie męska gra.

Ale zgodzi się pan, że Polacy grają nierówno. Takie falowanie i spadanie, na szczęście potrafią się wspiąć na wyżyny w najważniejszym momencie...

W gronie kolegów ze złotej drużyny Huberta Jerzego Wagnera mówimy, że staliśmy się mistrzami horrorów z dobrym zakończeniem. A jak wszystko się dobrze kończy, to szybko zapominamy o złych rzeczach, które były wcześniej.

Dostrzega pan te złe rzeczy?

Każdy widzi przestoje, słabsze przegrane sety, denerwujące zepsute zagrywki, szczególnie te typu flot. Ale najważniejsze, że po tych wszystkich błędach znów wracają koncentracja i wiara, że wszystko jest możliwe. I co jeszcze ważniejsze: ten zespół żyje na boisku. Nie ma nic gorszego niż stojąca gra, bez emocji.

Czasami tych emocji jest aż za dużo. Tak jak w meczu z Brazylią, gdy Michał Kubiak dostał czerwoną kartkę.

Nie lubię takich sytuacji, ale wiem, że czasami rywale prowokują i nie ma wyjścia, trzeba  zareagować. Kubiak ma gorącą głowę, krewki charakter i czasami go ponosi. Ale trzeba uważać, bo czerwona kartka to jednak strata punktu. A to był przecież tie-break, decydowały się losy szalenie ważnego spotkania.

W waszej złotej drużynie też były takie gorące głowy?

W każdym zespole są różni ludzie. Ci spokojni i ci bardziej zdecydowani w wyrażaniu swoich poglądów. Ryszard Bosek i Mirek Rybaczewski na pewno do baranków nie należeli. W ostatnim meczu na mistrzostwach świata w Meksyku (1974) była gorąca atmosfera. Kiedy na boisku nie było kapitana Edwarda Skorka, ja go zastępowałem i kiedy tylko była możliwość, starałem się wpływać na decyzje sędziego.

Mecze z Iranem czy Brazylią na tych mistrzostwach to dreszczowce. Bardzo się pan denerwował?

Nie znam nikogo, kto patrzy na taką huśtawkę wydarzeń ze spokojem. Nasi siatkarze są mistrzami w nakręcaniu emocji. Mecze z ich udziałem to nieustanne wzloty i upadki, tu nie ma gry równej, pozwalającej odetchnąć. Ale najważniejsze, że wygrywają, tak jak my kiedyś, piąte, decydujące sety.

Stephane Antiga dopiero w maju krótkie spodenki zawodnika Skry Bełchatów zamienił na strój trenera reprezentacji. Nic to panu nie przypomina?

Analogie do Huberta Wagnera są oczywiste. Dobrze pamiętamy, jak to jest, gdy kolega z boiska zostaje trenerem kadry. Nie zapominajmy jednak, kto pomaga Francuzowi. Jego rodak Philippe Blain to przecież wieloletni trener reprezentacji Trójkolorowych, znakomity, doświadczony fachowiec. On do tego związku wnosi dobry trenerski warsztat, a Stephane daje świeżość spojrzenia i bezcenną znajomość kadrowiczów, których zna z niedawnych jeszcze wspólnych występów.

Antiga w każdym meczu ?szuka pierwszej szóstki, ?na jednej z ostatnich konferencji powiedział, ?że powinien wyrzucić ze swojego słownika słowo rezerwowi, bo w polskiej drużynie takich nie ma: grają wszyscy.

U Wagnera było podobnie. Naszą siłą był szeroki skład wszechstronnych, świetnie wyszkolonych zawodników. Antiga też ma skutecznych zmienników. Kręgosłup zespołu pozostaje, ale zmian jest dużo i, co ważne, służą tej drużynie. I jeszcze jedno: wtedy i teraz zespół to mieszanka rutyny z młodością.

Był pan najlepszym rozgrywającym świata, ?artystą na swojej pozycji. ?Jak pan ocenia tych, którzy rozgrywają na tych mistrzostwach?

Bardzo podoba mi się Irańczyk Mir Saeid Marouf. Lider swojej drużyny, jej mózg. Jak ma dobre przyjęcie, to robi z blokiem rywali, co chce.

A inni?

Bardzo szybko grają obaj argentyńscy rozgrywający: Nicolas Uriarte i Luciano De Cecco, podobnie młody Amerykanin Micah Christenson, ale ich zespołów już nie ma w turnieju.

Porozmawiajmy więc ?o tych, którzy zostali. ?Nasi dają radę?

Najważniejsze, że Paweł Zagumny i Fabian Drzyzga bardzo dobrze się uzupełniają i przy dobrym przyjęciu dają komfort atakującym.

Pan też rozgrywał przed laty bardzo szybko i dokładnie, co podkreślają pańscy koledzy. Nie ma pan kompleksów, patrząc na współczesnych mistrzów rozegrania?

Nikt z nas nie musi mieć kompleksów. Zgoda, dziś siatkarze mają lepsze warunki fizyczne, wiele zmieniła potężna zagrywka z wyskoku, ale nasza podwójna krótka była nie do podrobienia. I wtedy, i teraz. Ja też starałem się rozgrywać możliwie najszybciej, by atakujący nie musiał się męczyć z podwójnym czy potrójnym blokiem rywali. Ale czasami z piłek sytuacyjnych nie było wyjścia. Było mi głupio, że musieli atakować na wysokiej piłce, a ja nie dałem rady już nic z tym zrobić.

Jak pan ocenia pierwszych rozgrywających Brazylii i Rosji?

Krótko mówiąc, to dobrzy fachowcy. Bruno Rezende kilka razy w meczu z Polską mi zaimponował, gdy z piłki sytuacyjnej wystawiał na krótką. A Siergiej Grankin rozgrywa zupełnie inaczej niż jego poprzednicy w sbornej. Wyraźnie przyśpieszył grę, zmienił system ataku Rosjan i jest w zespole bardzo ważnym ogniwem.

Który z zawodników Andrieja Woronkowa robi na panu największe wrażenie?

Ten największy, Dmitrij Muserski, bo rzuca się w oczy. Mierzy 218 cm, a porusza się znakomicie. Na środku bloku jest jak ściana. Ale Rosjanie, a wcześniej drużyna ZSRR, zawsze mieli najlepszy blok na świecie. I niewiele się zmieniło. A Muserski ma jeszcze zabójczą zagrywkę i jak trzeba, potrafi postraszyć na prawym skrzydle jako atakujący, co najskuteczniej pokazał na igrzyskach w Londynie, gdzie Rosja pokonała w finale Brazylię, przegrywając już 0:2 w setach.

A z innych drużyn, które ?zaszły daleko w tych mistrzostwach, która panu imponuje?

Francuzi, bo to Brazylijczycy Europy. Nigdy nie mieli dobrych warunków fizycznych, ale za to imponowali techniką i grą w obronie. I teraz w naszej reprezentacji widać rękę francuskich trenerów. Znacznie lepiej bronimy, a proszę mi wierzyć, że niełatwo to poprawić.

Czyli co, będziemy mistrzami świata?

Jeśli nie teraz, to w przyszłości. Jestem o tym przekonany.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia