Pionierem był Ruben Acosta, meksykański prawnik, szef Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) od 1984 do 2008 roku. Wprowadził za swych rządów dwie zasady – pierwsza: sam podpisywał wszystkie kontrakty; druga: od każdej umowy sponsorskiej lub telewizyjnej z FIVB brał 10 procent prowizji (od ostatniej, dającej Polsce mistrzostwa świata 2014 – także). Była też znana trzecia, mniej oficjalna reguła – kto chciał przychylności prezesa musiał pozyskać także względy jego żony Malu Acosty.
Gdy pojawiły się głosy krytyki, wprowadził własny kod etyki, dzięki któremu zyskał prawo wyrzucania z federacji niewygodnych osób. Tak zniszczył m.in. szefa argentyńskiej siatkówki Mario Goijmana. Gdy rezygnował z posady wyliczono, że wyjął z siatkówki do własnej kieszeni co najmniej 33 mln. Dolarów.
W czasach Acosty powstała Liga Światowa, cykl Grand Prix kobiet i World Tour w siatkówce plażowej, świetne narzędzia zarobkowe. W Polsce dzięki Januszowi Biesiadzie Liga pojawiła się w 1998 roku i również stała się trampoliną do odbudowy powszechnego zainteresowania siatkówką. Już wtedy pracował w PZPS Artur P., były siatkarz plażowy, młody aktywny działacz z Ełku, od 2000 roku szef Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej SA.
Od ścieków do siatkówki
Biesiada, najpierw sekretarz generalny PZPS, od 2001 roku prezes związku musiał zapłacić cenę pierwszego sukcesu. Najpierw tłumaczyć się z niejasności w rozliczeniu finansów związku w okresie 1999–2000 (audyt wykonała firma bez uprawnień), następnie usłyszał zarzuty prokuratorskie.
Po dymisji i ponownych wyborach w 2002 roku obronił na krótko posadę prezesa, chroniony przez Acostę (argumentem było wykluczenie reprezentacji z rozgrywek międzynarodowych). Jego bliski współpracownik Artur P., zrezygnował z działalności we władzach we wrześniu 2003 roku, jak się wkrótce okazało, przeszedł na drugą stronę barykady.