Siatkówka w sieci układów

Kto patrzy na kulisy siatkówki, nie tylko z polskiej perspektywy, wie, że nie jest to czysta dyscyplina.

Publikacja: 17.11.2014 01:00

Siatkówka w sieci układów

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Pionierem był Ruben Acosta, meksykański prawnik, szef Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) od 1984 do 2008 roku. Wprowadził za swych rządów dwie zasady – pierwsza: sam podpisywał wszystkie kontrakty; druga: od każdej umowy sponsorskiej lub telewizyjnej z FIVB brał 10 procent prowizji (od ostatniej, dającej Polsce mistrzostwa świata 2014 – także). Była też znana trzecia, mniej oficjalna reguła – kto chciał przychylności prezesa musiał pozyskać także względy jego żony Malu Acosty.

Gdy pojawiły się głosy krytyki, wprowadził własny kod etyki, dzięki któremu zyskał prawo wyrzucania z federacji niewygodnych osób. Tak zniszczył m.in. szefa argentyńskiej siatkówki Mario Goijmana. Gdy rezygnował z posady wyliczono, że wyjął z siatkówki do własnej kieszeni co najmniej 33 mln. Dolarów.

W czasach Acosty powstała Liga Światowa, cykl Grand Prix kobiet i World Tour w siatkówce plażowej, świetne narzędzia zarobkowe. W Polsce dzięki Januszowi Biesiadzie Liga pojawiła się w 1998 roku i również stała się trampoliną do odbudowy powszechnego zainteresowania siatkówką. Już wtedy pracował w PZPS Artur P., były siatkarz plażowy, młody aktywny działacz z Ełku, od 2000 roku szef Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej SA.

Od ścieków do siatkówki

Biesiada, najpierw sekretarz generalny PZPS, od 2001 roku prezes związku musiał zapłacić cenę pierwszego sukcesu. Najpierw tłumaczyć się z niejasności w rozliczeniu finansów związku w okresie 1999–2000 (audyt wykonała firma bez uprawnień), następnie usłyszał zarzuty prokuratorskie.

Po dymisji i ponownych wyborach w 2002 roku obronił na krótko posadę prezesa, chroniony przez Acostę (argumentem było wykluczenie reprezentacji z rozgrywek międzynarodowych). Jego bliski współpracownik Artur P., zrezygnował z działalności we władzach we wrześniu 2003 roku, jak się wkrótce okazało, przeszedł na drugą stronę barykady.

W 2004 roku podczas walnego zgromadzenia PZPS Janusz Biesiada minimalnie przegrał wybory z nowym działaczem – odkrytym dla siatkówki przez Artura P. – Mirosławem P., wtedy niezbyt znanym przedsiębiorcą, prezesem spółki Inwatec zajmującej się oczyszczaniem ścieków. Media się dowiedziały, że prezes gra na perkusji i organizował Piknik Country w Mrągowie.

Mirosław P. mówił o zjednoczeniu środowiska i przywróceniu blasku polskiej siatkówce. – Jestem człowiekiem finansowo niezależnym, mógłbym już do końca życia nic nie robić, ale jestem przyzwyczajony do ciężkiej pracy. W przeciwieństwie do mojego poprzednika nie chcę zarabiać na siatkówce – zapewniał w rozmowie z PAP.

Bez opozycji

W 2008 roku następcą Rubena Acosty został pod hasłami przejrzystości i odnowy Ary Graca, były prezes brazylijskiego związku (BVF). W marcu 2014 roku zrezygnował z posady szefa krajowej siatkówki, kiedy stacja ESPN Brazil poinformowała, że działacze BVF (w domyśle także Graca) pobierali „prowizje" od umów sponsorskich. Rezygnację datował na grudzień 2013 r., by lepiej wyglądała. Śledztwo w Brazylii trwa.

Janusz Biesiada do 2010 roku walczył z zarzutami w sądach, został ze wszystkich uniewinniony. Władza prezesa Mirosława P. i wiceprezesa Artura P. okrzepła tak dalece, że w zarządzie nie mieli w praktyce opozycji. Dopiero wiosną 2012 roku coś pękło – Bogusław Adamski, ówczesny sekretarz generalny związku (wiceprezes za czasów Biesiady), stracił zaufanie prezesa P. i posadę, czytaj: wspomniał publicznie o niegospodarności związku i kreatywnej księgowości mającej ukryć straty. W siedzibie PZPS pojawiło się Centralne Biuro Śledcze. Wtedy jednak śledztwo umorzono.

W przeciwieństwie do mojego poprzednika nie chcę zarabiać na siatkówce – zapewniał Mirosław P.

W 2012 roku Mirosław P. został prezesem PZPS po raz trzeci, otrzymał także stanowisko wiceprezesa FIVB ds. marketingu. Wiceprezesem europejskiej federacji jest od 2011 roku. Artur P. pozostał mocnym człowiekiem związku (oficjalna funkcja brzmi dziś nieco dwuznacznie: pierwszy wiceprezes zarządu ds. działalności komercyjnej) działającym dyskretnie, w cieniu.

Stracona legitymacja

Okrojony do pięciu osób zarząd PZPS nabrał wody w usta. Zbierze się w poniedziałek, 17 listopada. Ruch odnowy widać. Siedmiu prezesów regionalnych związków siatkarskich (pomorskiego – Waldemar Bartelik, lubelskiego – Krzysztof Iwańczuk, podkarpackiego – Wiesław Radomski, zachodniopomorskiego – Janusz Kamiński, śląskiego – Witold Grochowski, łódzkiego – Bogusław Adamski i podlaskiego – Tadeusz Jasiński) wystosowało list otwarty, w którym apelują do zarządu o niezwłoczne zwołanie nadzwyczajnego walnego zgromadzenia delegatów PZPS, uznając, że zarząd w obecnym składzie stracił swoją legitymację do działania.

Prezesi chcą także niezwłocznego zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy PLPS SA dla ochrony interesów PZPS i klubów-akcjonariuszy PLPS SA.

Sprawę ułatwiłaby rezygnacja Mirosława P. i Artura P. z pełnionych funkcji, ale kto wie, czy zrezygnują. Nadzwyczajne walne zgromadzenie można zwołać najwcześniej za miesiąc, można i za trzy miesiące. Tyle, ile potrwa areszt prezesa z wiceprezesem.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia