Pan i Wilfredo Leon jesteście zakażeni koronawirusem. Jak się czujecie?
Mogę mówić tylko o sobie. W niedzielę miałem silny ból głowy. To było najcięższy dzień, od kiedy jestem zakażony. Na początku czułem się osłabiony, ale we wtorek od rana już miałem w sobie więcej energii. Zobaczymy, czy najtrudniejsze już za mną, nie chcę świętować zbyt wcześnie, bo wirus jest niebezpieczny, może wrócić. Uważam na siebie.
Pomówmy więc o formie sportowej Wilfredo Leona, który od początku sezonu grał świetnie...
On jest w swojej normalnej dyspozycji i może grać jeszcze lepiej. Tego chcemy na koniec sezonu. Pamiętajmy, że gramy bez Aleksandara Atanasijevicia (Vital Heynen jest trenerem włoskiego zespołu Sir Safety Perugia, w którym gra Wilfredo Leon – przyp. red.) i mamy tylko jedną gwiazdę na parkiecie. Dzięki temu w czasie meczu wszystkie światła są skierowane na Leona i zdobywa nagrody MVP. Mamy taki system, że to on zdobywa najwięcej punktów. Mnie bardziej cieszy, że stał się bardziej kompletnym graczem, jest jednym z najlepszych obrońców w mojej drużynie. Ludzie tego nie widzą, patrzą na ataki, a on podwoił swoje liczby w obronie. Można powiedzieć, że dopisało mu szczęście w jednym meczu, ale na dystansie 10-15 spotkań to nie może być przypadek.
Gdzie są granice jego możliwości?