Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia

Każdy ma swoje ambicje i trzeba to wszystko pogodzić, a my przez kilka lat, będąc ze sobą w grupie, mieliśmy naprawdę bardzo mało problemów, które musieliśmy w swoim gronie rozwiązać - mówi "Rzeczpospolitej" Marcin Janusz, siatkarz reprezentacji Polski, wicemistrz olimpijski z Paryża.

Publikacja: 04.10.2024 04:47

Siatkarz reprezentacji Polski Marcin Janusz

Siatkarz reprezentacji Polski Marcin Janusz

Foto: PAP/Adam Warżawa

Wraca pan jeszcze myślami do niesamowitego olimpijskiego półfinału z USA?

Życie potoczyło się dalej, ale ciągle jestem o to pytany, więc siłą rzeczy wracam. Tyle się tam działo, że emocjami można byłoby obdzielić kilka turniejów. Z jednej strony było ogromne szczęście, ale też nieco smutku, bo kontuzja trochę mnie przestraszyła. Tej mieszanki emocji na pewno nie zapomnę do końca życia.

Srebro już dzisiaj cieszy?

Mnie cieszyło od początku. Byłem dumny z drogi, którą przeszliśmy jako drużyna, i to nie tylko podczas igrzysk, ale przez kilka lat przygotowań. Po to, żeby dotrzeć do tego punktu, myśleć o grze o medale, trzeba było wykonać mnóstwo codziennej pracy na treningach, grać w turniejach międzynarodowych, żeby przyzwyczaić się do najwyższego poziomu. Bardzo doceniam srebrny medal. W pewnym sensie czuję niedosyt, bo zawsze mogłoby być lepiej, jednak nie staram się w ten sposób patrzeć na sport. Wychodzę, robię to, co potrafię najlepiej, a jako drużyna daliśmy z siebie w Paryżu wszystko. Wystarczyło to na drugie miejsce i z tego jesteśmy zadowoleni, a margines na poprawę zawsze jest.

Czytaj więcej

Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy

Półfinał tak was wydrenował emocjonalnie, że potem brakowało świeżości psychicznej?

Trudno powiedzieć. Na pewno mieliśmy ogromne problemy zdrowotne, a do tego Francuzi grali świetnie. Staraliśmy się szarpać. Grając w finale igrzysk, dajesz z siebie wszystko, tu nie ma wielkiej filozofii, ale nie wystarczyło to choćby na wygranie seta. Wolę patrzeć na cały turniej niż na jeden mecz: mogliśmy nie wyjść z grupy, przegrać ćwierćfinał, potem półfinał. Skupiając się na meczu finałowym, można mieć trochę niedosytu, ale jeśli spojrzymy na całość, to czuję dumę.

Będąc w zespole, mogę zaświadczyć, że się świetnie dogadywaliśmy, a to nie jest takie oczywiste w sportach drużynowych, szczególnie na najwyższym poziomie, gdzie jest presja, oczekiwania

Paryż to było zamknięcie pewnego etapu. Jak was można nazwać: drużyną, rodziną, kompanią braci?

Sukcesy pomagają w tworzeniu legendy i wtedy padają wielkie słowa. Będąc w zespole, mogę zaświadczyć, że się świetnie dogadywaliśmy, a to nie jest takie oczywiste w sportach drużynowych, szczególnie na najwyższym poziomie, gdzie jest presja, oczekiwania. Każdy ma swoje ambicje i trzeba to wszystko pogodzić, a my przez kilka lat, będąc ze sobą w grupie, w gronie tych samych osób, mieliśmy naprawdę bardzo mało problemów, które musieliśmy w swoim gronie rozwiązać. Czy ktoś nas nazwie „rodziną”, czy „kompanią braci”, to są tylko słowa...

A może "gangiem Łysego”?

Bartek jest naszym liderem. Jest niesamowitą postacią, co widać nawet po sposobie, w jaki się wypowiada, choć wystąpienia publiczne nie dają pełnego obrazu. Na pewno ma ogromny posłuch. Wszyscy szanują go nie tylko za to, jakim jest siatkarzem, ale też za to, jak potrafi rozwiązywać problemy, które zawsze przychodzą w takiej drużynie. Można nas nazwać "gangiem Łysego”.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Polscy siatkarze wicemistrzami olimpijskimi. Francja była wspanialsza

Pan nie wygląda na takiego, który problemy by generował.

Mamy w drużynie mnóstwo charakterów. Jestem takim człowiekiem, który raczej szuka sposobów na rozwiązanie problemów, i to się świetnie sprawdza. Bardzo się cieszę, że uprawiam sport drużynowy. Kształtowanie zespołu to jest cenna umiejętność i nie chodzi tylko o odpowiednie wytrenowanie, ale codzienne bycie ze sobą tak, żeby każdy czuł się dobrze. To widać w meczach. Czasami w drużynach coś nie gra, a z drugiej strony niektóre zespoły wyglądają, jakby rozumiały się bez słów i widać, że dobrze się trzymają poza boiskiem. Takie rzeczy, które ciężko wyłowić w statystykach, też się przydają. A problemy? Pewnie też jakieś stwarzam (śmiech). Nic nie jest takie kolorowe.

Jestem takim człowiekiem, który raczej szuka sposobów na rozwiązanie problemów, i to się świetnie sprawdza,

Rozgrywający potrzebuje wiedzieć, że trener na niego stawia i to on jest tym pierwszym?

Na każdej pozycji dobrze wiedzieć, że trener ufa, wierzy i jest margines do popełniania błędów. Grając na najwyższym poziomie, trzeba ryzykować, a to oznacza, że czasem nie wyjdzie, ale koniec końców to się opłaci. Z drugiej strony rywalizacja też pomaga. Trzeba się mocniej spiąć i starać się być lepszym od konkurenta, a jednocześnie kolegi z drużyny. Jednej odpowiedzi na to pytanie nie ma.

Czuć, że Nikola Grbić był kiedyś jednym z najlepszych rozgrywających na świecie?

Widać, kto kiedyś grał na wysokim poziomie. U Nikoli widać, że czuje najważniejsze momenty i wie, co czujemy, wychodząc na boisko przed tysiącami ludzi na trybunach i milionami przed telewizorami. On to przeżył. Oczywiście, siatkówka wyglądała wtedy trochę inaczej, ale oczekiwania całego narodu są zawsze takie same. Świadomość tego, że jest się tym wybranym z całej grupy zawodników, może w pewnym sensie przytłoczyć, ale to też motywacja. Nikola to przeżył, na różne sposoby podchodził do wielkich meczów i wie, co jest najlepsze. Próbuje nas przekonać, że wszyscy są za nami i, że ma nas napędzać, a nie dodatkowo obciążać. Pewność siebie bierze się też z treningów, gdzie sami na siebie codziennie nakładamy presję, żeby być najlepsi. Później, wychodząc na mecz, nie odczujemy różnicy, czy na trybunach siedzi dziesięć osób, czy dopinguje nas dziesięć tysięcy.

Czytaj więcej

Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy

Jak wygląda nowa ZAKSA z Bartoszem Kurkiem i mnóstwem młodych zawodników?

Bardzo jestem ciekaw tego połączenia. Czuję się bardzo szczęśliwy, przychodząc na treningi, bo widzę, że budujemy coś fajnego. Oczywiście, na tak wczesnym etapie nie można powiedzieć, na co to wystarczy, ale teraz wszystko napawa optymizmem. Mamy kilku doświadczonych zawodników jak Bartek, David Smith, Eric Shoji, ja oraz młodych, głodnych sukcesów siatkarzy, którzy zarażają entuzjazmem. Spójrzmy na Mateusza Rećkę, który tak naprawdę debiutuje w PlusLidze, a wyszedł na parkiet w Olsztynie i zagrał świetne zawody, bez strachu. Wyglądał, jakby nie czuł presji, choć wiem, że to niemożliwe, ale on nie pokazuje tego po sobie. Takich chłopaków mamy wielu, więc sufit w przypadku ZAKSY na pewno jest wysoko, ale deklaracje trudno składać. Wiele razy tak się zdarzało, że drużyna wyglądała dobrze, a w pewnym momencie coś nie wychodziło i wszystko się załamywało. Przykład tego mieliśmy w zeszłym roku. Niczego nie można być pewnym na 100 proc., na razie wszystko wygląda dobrze.

Złamane palce jak u Olka Śliwki to pech, ale przy takim natłoku meczów można sobie jakoś pomóc?

Gram w dobrych butach od firmy Asics, gdzie mam świetną amortyzację i wręcz nie czuję, jakbym miał je na nogach. Jest to na pewno ogromny plus. Regeneracja i praca na siłowni to jest obowiązek każdego sportowca. Narzekamy, bo często brakuje nam na to czasu. Nie chodzi o możliwość leżenia na plaży, ale na pracę i dobre przygotowanie się, żeby w zdrowiu rozegrać sezon. O tym głośno mówimy, skoro musimy wzmacniać te partie ciała, które są najbardziej obciążone w czasie gry w siatkówkę. Grając co kilka dni, nie da się uniknąć złapania poważniejszej kontuzji.

Rozmowa przeprowadzona dzięki firmie Asics

Wraca pan jeszcze myślami do niesamowitego olimpijskiego półfinału z USA?

Życie potoczyło się dalej, ale ciągle jestem o to pytany, więc siłą rzeczy wracam. Tyle się tam działo, że emocjami można byłoby obdzielić kilka turniejów. Z jednej strony było ogromne szczęście, ale też nieco smutku, bo kontuzja trochę mnie przestraszyła. Tej mieszanki emocji na pewno nie zapomnę do końca życia.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Siatkówka
Paryż 2024. Polscy siatkarze wicemistrzami olimpijskimi. Francja była wspanialsza
Siatkówka
Paryż 2024. To był nokaut. Koniec marzeń polskich siatkarek o olimpijskim medalu