Czy po tak wyczerpującym sezonie ma pan siłę się jeszcze cieszyć?
Czuję się jak po bardzo ważnym egzaminie, który właśnie zdałem. Jestem wypruty, ale cieszę się, że to ukończyłem. Jest satysfakcja, bo wiem, jak ważne to było dla chłopaków i dla nas jako sztabu, żeby ich jak najlepiej przygotować. Wiele dobrych zespołów, takich jak Argentyna czy Włochy, musi czekać na to, czy zakwalifikują się do igrzysk olimpijskich dzięki rankingowi. Każdy mecz muszą wygrać, bo porażka dla drużyny zajmującej wysoką pozycję w hierarchii oznacza stratę dużej liczby punktów w rankingu. Na tym tle jeszcze lepiej widać, co udało nam się osiągnąć w Chinach.
Za siedem zwycięstw dostaliście ledwie trzy punkty. Porażki mogły być kosztowne…
Czytaj więcej
Takiego sezonu reprezentacja Polski jeszcze nie miała. Wszystko, czego siatkarze się dotknęli, zamieniali w złoto.
Rozmawialiśmy o tym często i drużyna zdawała sobie sprawę z zasad. Nie byłem zły po zwycięstwie 3:2 nad Belgią (Polacy obronili wtedy piłkę meczową – przyp. red.), po prostu skupiliśmy się na Bułgarii, potem na Kanadzie i na każdym kolejnym rywalu. Nie było nawet czasu, żeby rozpamiętywać trudne momenty, bo za chwilę czekał nas kolejny mecz. Sam byłem w takiej sytuacji i wiem, jak trudno jest zmusić się do następnego wysiłku, gdy bak jest prawie pusty. Jesteśmy wszyscy bardzo zmęczeni. Najważniejsze, że radziliśmy sobie w najtrudniejszych momentach. Pokazały to trzy wygrane tie-breaki w Chinach.