Złoty pociąg zatrzymany

Polki przegrały półfinał z Serbią 0:3, mecz o brąz z Rosją 1:3. Mistrzyniami Włoszki

Aktualizacja: 06.10.2007 18:44 Publikacja: 01.10.2007 17:50

Na koniec były łzy. Małgorzata Glinka w pierwszym secie meczu o brązowy medal zdobywała punkty z łat

Na koniec były łzy. Małgorzata Glinka w pierwszym secie meczu o brązowy medal zdobywała punkty z łatwością, potem Rosjanki nie pozwoliły jej na wiele

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Dorota Świeniewicz po przegranym półfinałowym meczu z Serbią odpowiadała na pytania dziennikarzy ze łzami w oczach. Obok siedziała roześmiana kapitan zwycięskiej drużyny Vesna Citaković z kilkuletnim synkiem na kolanach i promieniała szczęściem.Siedmiomiesięczny syn Świeniewicz też jest na tych mistrzostwach. Miał być na finale i patrzeć, jak mama z koleżankami walczy o trzecie kolejne złoto ME. Wierzyła, że mecz z Serbią będzie kolejnym krokiem w stronę tytułu, ale tylko w pierwszym secie Polki były na dobrej drodze. Roztrwoniły jednak prowadzenie 23:20 i już nie wróciły do gry.- Serbki były lepsze pod każdym względem. mówiła drżącym głosem Świeniewicz. Polkom został mecz o brąz. - Musimy się jakoś przed nim otrząsnąć. Nie mamy wyjścia - obiecywały Polki.Rosjanki po jeszcze szybszej porażce z Włochami wypowiadały się w podobnym tonie. - Zatrzemy nieprzyjemne wrażenie, żeby stanąć na podium - obiecywał trener Giovanni Caprara. Z Bonittą znają się doskonale, kiedyś pracowali w jednym klubie. Przed meczem o trzecie miejsce odbili razem kilka razy piłkę z dziećmi. Tak jakby chcieli zrzucić z pleców bagaż emocji.Przyjechali tu, by wygrać i obaj przegrali półfinałowe mecze. Brązowy medal miał być dla nich pocieszeniem. Tak mówił Bonitta. - Nie możemy zawieść polskich kibiców, którzy przejechali tyle kilometrów, by nas dopingować.Pierwszy set toczył się pod dyktando Polek. Rosjanki goniły, remisowały, obejmowały minimalne prowadzenie (18:17), ale po atakach Świeniewicz, Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, Małgorzaty Glinki i zablokowaniu Ljubow Sokołowej wynik był radosny - 24:21 dla naszego zespołu. Ostatni punkt zdobyła Glinka, przebijając się przez podwójny blok dwumetrowych rosyjskich wież.To były jedne z ostatnich miłych chwil. Potem dwukrotne mistrzynie Europy zaczęły popełniać te same błędy, co w meczu z Serbią. Źle serwowały i przyjmowały, zamiast radości w oczach pojawiła się niepewność. I mecz całkowicie się odmienił. W trzecim secie mistrzynie świata prowadziły już 10:1 i dopiero wtedy Polki ruszyły w pogoń. Przy stanie 7:10 pojawiła się nadzieja, że odrobią straty, ale jeszcze szybciej zniknęła. Bonitta siedział nieruchomo. On już wiedział, że i ten set jest stracony.Bonitta ożywił się w przerwie, wpuścił na boisko mierzącą 193 cm Annę Podolec. Liczył, że Polki przypomną sobie w końcu, jak grały w Hasselt, gdzie w mistrzowskim stylu pokonały Serbię i Holandię. Gdyby wtedy przeprowadzono sondę wśród trenerów, to większość zawiesiłaby złote medale na szyjach siatkarek Bonitty.Niestety i początek ostatniej - jak się wkrótce okazało - partii nie był korzystny dla naszego zespołu. Nawet Glinka nie była w stanie przedrzeć się przez rosyjską ścianę. Przy wciąż słabym przyjęciu polskiego zespołu i nieskutecznym serwisie niewiele można było wskórać atakiem.Siedzący obok trener Andrzej Niemczyk był tak zdenerwowany, że zaczął mówić po niemiecku (pracował tam wiele lat). - Dlaczego Bonitta nie zmienia rozgrywającej Mileny Sadurek, dlaczego nie da jej odpocząć i nie wpuści choć na chwile Izabeli Bełcik? - pytał sam siebie.Kontry Rosjanek były zabójcze, na koniec sprawy wzięła w swoje ręce mierząca ponad dwa metry Jekaterina Gamowa i zdobyła ostatni punkt. Polscy kibice mimo porażki zaśpiewali "Sto lat!". Na boisko poleciały kwiaty i pluszowa maskotka dla obchodzącej urodziny Małgorzaty Glinki. Polki były wyraźnie wzruszone. Złoty pociąg z napisem Polska nie dojechał do zwycięskiego finału, ominął podium, ale kibice zachowali się na medal.1/2 finału: • Włochy - Rosja 3:0 (25:21, 25:22, 25:13) • Polska - Serbia 0:3 (25:27, 21:25, 21:25). Polska: Sadurek, Glinka, Rosner, Skowrońska-Dolata, Liktoras, Dziękiewicz, Zenik (libero) oraz Podolec, Świeniewicz i Mirek.0 3. miejsce: • Polska - Rosja 1:3 (25:21, 22:25, 14:25, 20:25). Polska: Sadurek, Dziękiewicz, Liktoras, Glinka, Świeniewicz, Skowrońska-Dolata, Zenik oraz Rosner, Podolec, Bednarek i Mirek.Finał: • Włochy - Serbia 3:0 (26:24, 25:18, 25:21). Włochy: Lo Bianco, Ortolani, Gioli, Del Core, Barazza, Aguero (najbardziej wartościowa siatkarka mistrzostw), Cardullo (libero) oraz Secolo i Guiggi. Serbia: Ognjenović, Citaković, Krsmanović, Spasojević, Brakocević, Nikolić, Cebić (libero) oraz Isailović i Majstorović.

Małgorzata Glinka, najlepsza atakująca mistrzostw Europy

Dałyśmy z siebie wszystko i nie wyszło. Dlaczego? Była dobra energia, zwycięstwo w pierwszym secie i nagle okazało się, że to za mało. W sporcie na najwyższym poziomie o sukcesach decyduje głowa, nie mięśnie. Kto wie, może miałyśmy za dużo siły w nogach, a zwyczajnie zabrakło zimnej krwi, kiedy spokój był najbardziej potrzebny? Ostatnie mecze można było wygrać, gdyby te warunki zostały spełnione. Mam nadzieję, że wcześniej czy później wywalczymy olimpijski awans. Zasłużyłyśmy, by grać na igrzyskach. Uważam, że system rozgrywek obowiązujący na tym turnieju pozostawia wiele do życzenia. Pierwsza porażka po serii sześciu zwycięstw wyeliminowała nas z finału.

Dorota Świeniewicz, kapitan reprezentacji Polski

Porażka z Serbią została w głowach i odżyła, gdy Rosjanki zaczęły grać lepiej. Pierwszy set w naszym wykonaniu był dobry. Robiłyśmy to, co należało. Jeśli ktoś myśli, że waga tego spotkania była niższa niż meczu z Serbią, to się myli. Dla nas mecz z Rosją był najważniejszy, stres był ogromny. Bardzo chciałyśmy zdobyć medal, ale chcieć a móc to różnica. Jeśli bez przerwy grasz wysoką piłkę na lewy atak, to tak rutynowane rywalki, jakimi są mistrzynie świata, na pewno znajdą na to sposób. Słabe przyjęcie sprawiło, że nie byłyśmy w stanie grać po swojemu. Zamiast kombinacji, z których słyniemy, zamiast gry środkiem były proste, czytelne wysokie piłki. Teraz chcemy zapomnieć i umieć się cieszyć z czwartego miejsca.

Rz: Po przegranym meczu z Serbią radził pan wstrzymać się z ocenami do zakończenia mistrzostw. Odnieśliśmy sukces czy ponieśliśmy porażkę?Marco Bonitta :

Mówiłem, że jak nie zdobędziemy medalu, to uznam ten turniej za nieudany. Zdania nie zmieniam.

Po pierwszym secie spotkania z Rosją wszyscy mieliśmy uśmiech na twarzy. Pan też...

Wydawało się, że kryzys, który przechodziliśmy dzień wcześniej, został zażegnany. Graliśmy na dobrym poziomie, ale od drugiego seta było już znacznie gorzej.

W którym momencie przegranego meczu z Serbią pomyślał pan, że nie zagracie w finale?

W trzecim, gdy ze stanu 15:11 dla nas Serbki wyszły na prowadzenie 19:16. Wtedy zrozumiałem, że ciężko będzie ten stan rzeczy odwrócić. Widziałem, że brakuje energii, by wygrać.

Co zadecydowało o porażce?

Pierwszy set. Tylko dwa punkty dzieliły nas od wygranej. Niestety, przy stanie 23:20 zabrakło chłodnej głowy, o której mówiłem wcześniej. Dziewczyny nie potrafiły się już pozbierać. Przecież w tym nieszczęsnym trzecim secie można było grać spokojnie, mając wyraźną przewagę, ale zabrakło cierpliwości, wyrachowania.

Mówił pan, że ma sprawdzoną receptę na kolejne zwycięstwa. Lekiem na zespół Serbii miała być mocna, kąśliwa zagrywka. Taka sama jak w poprzednim spotkaniu, wygranym bez straty seta...

I jej właśnie zabrakło. W siatkówce to bardzo ważny, kto wie, czy nie najważniejszy element. Od niej zaczyna się wszystko. Złe przyjęcie rywalek, nieprecyzyjne rozegranie i utrudniony atak, co nam z kolei ułatwia blokowanie i przeprowadzanie kontrataków.

A z czego jest pan zadowolony?

Z wysokiego poziomu, który drużyna zaprezentowała w kilku spotkaniach. Podobnie graliśmy podczas Grand Prix. Brakuje tylko stabilności. Za dużo jest wzlotów i upadków. Nasza gra przypomina zabawę na huśtawce, raz jesteśmy na górze, raz na dole.

Unika pan indywidualnych ocen. Dlaczego?

Muszę się z tym wszystkim przespać, ochłonąć i dokonać pierwszej analizy. Po powrocie do Polski będzie czas na takie oceny.Droga do Pekinu nie będzie łatwa. Liczy pan na dziką kartę, która pozwoliłaby zagrać polskiej drużynie w Pucharze Świata?Nie mam pojęcia, czy mamy na nią szansę. Podczas mistrzostw Europy myślałem tylko o kolejnych meczach.

Czuje się pan przegrany?

Tworzymy wszyscy zespół, który razem wygrywa i razem przegrywa. Liczyliśmy na medal, przyznaję, ale nie wyszło. Cały czas jednak powtarzam, że najważniejsze są igrzyska w Pekinie.

Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska