Dorota Świeniewicz po przegranym półfinałowym meczu z Serbią odpowiadała na pytania dziennikarzy ze łzami w oczach. Obok siedziała roześmiana kapitan zwycięskiej drużyny Vesna Citaković z kilkuletnim synkiem na kolanach i promieniała szczęściem.Siedmiomiesięczny syn Świeniewicz też jest na tych mistrzostwach. Miał być na finale i patrzeć, jak mama z koleżankami walczy o trzecie kolejne złoto ME. Wierzyła, że mecz z Serbią będzie kolejnym krokiem w stronę tytułu, ale tylko w pierwszym secie Polki były na dobrej drodze. Roztrwoniły jednak prowadzenie 23:20 i już nie wróciły do gry.- Serbki były lepsze pod każdym względem. mówiła drżącym głosem Świeniewicz. Polkom został mecz o brąz. - Musimy się jakoś przed nim otrząsnąć. Nie mamy wyjścia - obiecywały Polki.Rosjanki po jeszcze szybszej porażce z Włochami wypowiadały się w podobnym tonie. - Zatrzemy nieprzyjemne wrażenie, żeby stanąć na podium - obiecywał trener Giovanni Caprara. Z Bonittą znają się doskonale, kiedyś pracowali w jednym klubie. Przed meczem o trzecie miejsce odbili razem kilka razy piłkę z dziećmi. Tak jakby chcieli zrzucić z pleców bagaż emocji.Przyjechali tu, by wygrać i obaj przegrali półfinałowe mecze. Brązowy medal miał być dla nich pocieszeniem. Tak mówił Bonitta. - Nie możemy zawieść polskich kibiców, którzy przejechali tyle kilometrów, by nas dopingować.Pierwszy set toczył się pod dyktando Polek. Rosjanki goniły, remisowały, obejmowały minimalne prowadzenie (18:17), ale po atakach Świeniewicz, Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, Małgorzaty Glinki i zablokowaniu Ljubow Sokołowej wynik był radosny - 24:21 dla naszego zespołu. Ostatni punkt zdobyła Glinka, przebijając się przez podwójny blok dwumetrowych rosyjskich wież.To były jedne z ostatnich miłych chwil. Potem dwukrotne mistrzynie Europy zaczęły popełniać te same błędy, co w meczu z Serbią. Źle serwowały i przyjmowały, zamiast radości w oczach pojawiła się niepewność. I mecz całkowicie się odmienił. W trzecim secie mistrzynie świata prowadziły już 10:1 i dopiero wtedy Polki ruszyły w pogoń. Przy stanie 7:10 pojawiła się nadzieja, że odrobią straty, ale jeszcze szybciej zniknęła. Bonitta siedział nieruchomo. On już wiedział, że i ten set jest stracony.Bonitta ożywił się w przerwie, wpuścił na boisko mierzącą 193 cm Annę Podolec. Liczył, że Polki przypomną sobie w końcu, jak grały w Hasselt, gdzie w mistrzowskim stylu pokonały Serbię i Holandię. Gdyby wtedy przeprowadzono sondę wśród trenerów, to większość zawiesiłaby złote medale na szyjach siatkarek Bonitty.Niestety i początek ostatniej - jak się wkrótce okazało - partii nie był korzystny dla naszego zespołu. Nawet Glinka nie była w stanie przedrzeć się przez rosyjską ścianę. Przy wciąż słabym przyjęciu polskiego zespołu i nieskutecznym serwisie niewiele można było wskórać atakiem.Siedzący obok trener Andrzej Niemczyk był tak zdenerwowany, że zaczął mówić po niemiecku (pracował tam wiele lat). - Dlaczego Bonitta nie zmienia rozgrywającej Mileny Sadurek, dlaczego nie da jej odpocząć i nie wpuści choć na chwile Izabeli Bełcik? - pytał sam siebie.Kontry Rosjanek były zabójcze, na koniec sprawy wzięła w swoje ręce mierząca ponad dwa metry Jekaterina Gamowa i zdobyła ostatni punkt. Polscy kibice mimo porażki zaśpiewali "Sto lat!". Na boisko poleciały kwiaty i pluszowa maskotka dla obchodzącej urodziny Małgorzaty Glinki. Polki były wyraźnie wzruszone. Złoty pociąg z napisem Polska nie dojechał do zwycięskiego finału, ominął podium, ale kibice zachowali się na medal.1/2 finału: • Włochy - Rosja 3:0 (25:21, 25:22, 25:13) • Polska - Serbia 0:3 (25:27, 21:25, 21:25). Polska: Sadurek, Glinka, Rosner, Skowrońska-Dolata, Liktoras, Dziękiewicz, Zenik (libero) oraz Podolec, Świeniewicz i Mirek.0 3. miejsce: • Polska - Rosja 1:3 (25:21, 22:25, 14:25, 20:25). Polska: Sadurek, Dziękiewicz, Liktoras, Glinka, Świeniewicz, Skowrońska-Dolata, Zenik oraz Rosner, Podolec, Bednarek i Mirek.Finał: • Włochy - Serbia 3:0 (26:24, 25:18, 25:21). Włochy: Lo Bianco, Ortolani, Gioli, Del Core, Barazza, Aguero (najbardziej wartościowa siatkarka mistrzostw), Cardullo (libero) oraz Secolo i Guiggi. Serbia: Ognjenović, Citaković, Krsmanović, Spasojević, Brakocević, Nikolić, Cebić (libero) oraz Isailović i Majstorović.
Małgorzata Glinka, najlepsza atakująca mistrzostw Europy
Dałyśmy z siebie wszystko i nie wyszło. Dlaczego? Była dobra energia, zwycięstwo w pierwszym secie i nagle okazało się, że to za mało. W sporcie na najwyższym poziomie o sukcesach decyduje głowa, nie mięśnie. Kto wie, może miałyśmy za dużo siły w nogach, a zwyczajnie zabrakło zimnej krwi, kiedy spokój był najbardziej potrzebny? Ostatnie mecze można było wygrać, gdyby te warunki zostały spełnione. Mam nadzieję, że wcześniej czy później wywalczymy olimpijski awans. Zasłużyłyśmy, by grać na igrzyskach. Uważam, że system rozgrywek obowiązujący na tym turnieju pozostawia wiele do życzenia. Pierwsza porażka po serii sześciu zwycięstw wyeliminowała nas z finału.
Dorota Świeniewicz, kapitan reprezentacji Polski
Porażka z Serbią została w głowach i odżyła, gdy Rosjanki zaczęły grać lepiej. Pierwszy set w naszym wykonaniu był dobry. Robiłyśmy to, co należało. Jeśli ktoś myśli, że waga tego spotkania była niższa niż meczu z Serbią, to się myli. Dla nas mecz z Rosją był najważniejszy, stres był ogromny. Bardzo chciałyśmy zdobyć medal, ale chcieć a móc to różnica. Jeśli bez przerwy grasz wysoką piłkę na lewy atak, to tak rutynowane rywalki, jakimi są mistrzynie świata, na pewno znajdą na to sposób. Słabe przyjęcie sprawiło, że nie byłyśmy w stanie grać po swojemu. Zamiast kombinacji, z których słyniemy, zamiast gry środkiem były proste, czytelne wysokie piłki. Teraz chcemy zapomnieć i umieć się cieszyć z czwartego miejsca.