Polki bez szans z Brazylią

Nasze siatkarki przegrały 0:3 (12:25, 20:25, 22:25) i tylko w ostatnim secie nawiązały walkę z Brazylijkami

Aktualizacja: 03.11.2007 10:17 Publikacja: 02.11.2007 23:44

Polki bez szans z Brazylią

Foto: AP

Dwanaście drużyn walczy w Japonii o trzy miejsca premiowane awansem na igrzyska w Pekinie. W pierwszym dniu sensacji nie było. W sobotę Polki grają z Peru, a w niedzielę z USA.

Ci, którzy spodziewali się miłej niespodzianki, przypominali tegoroczne turnieje Grand Prix i zwycięstwa Polek z Chinkami, Rosjankami i Włoszkami. Po cichu liczyli, że Brazylia zagra równie słabo jak w Ningbo, gdzie w finale Grand Prix wygrała tylko z... Polską. Zapominali, że dziewczyny Jose Roberto Guimaraesa grały tam w mocno okrojonym składzie. Teraz, gdy wróciła do reprezentacji wspaniała rozgrywająca Fofao, środkowa bloku Walewska i najlepsza przyjmująca ostatnich mistrzostw świata Jaqueline, jest to siatkarska potęga.

Pesymiści byli w łatwiejszej sytuacji, sięgali tylko po statystyki. W dającej się zapamiętać przeszłości Polki nie wygrały bowiem z Brazylią ani razu. Potwierdzały to najbardziej doświadczone – Śliwa, Glinka i Liktoras. Na papierze żelaznym faworytem była Brazylia.

Marco Bonitta, choć niczego nie obiecywał, to jednak sugerował, że zna sposób, w jaki można dobrać się do skóry Brazylijkom. A Śliwa, najlepsza rozgrywająca mistrzostw Europy w Turcji (2003), które przyniosły Polkom pierwszy złoty medal, mówiła wprost, że chciałaby dumnym rywalkom z kraju kawy utrzeć nosa. Pytana, jak to zrobić, odpowiadała: – Konieczny jest tylko kąśliwy, mocny serwis i pewne przyjęcie.

Bardzo szybko się okazało, że w Hamamatsu zabrakło i jednego, i drugiego, szczególnie w pierwszym secie, który Brazylijki wygrały do 12. Polki zaczęły to spotkanie z Małgorzatą Glinką- Mogentale i Mileną Rosner na przyjęciu, Katarzyną Skowrońska-Dolatą w ataku, Eleonorą Dziękiewicz i Marią Liktoras (środkowymi bloku) i Mariolą Zenik w roli libero. Rozgrywała Śliwa, która jeszcze pod koniec września podczas mistrzostw Europy była drugim trenerem reprezentacji, a jej kariera w drużynie narodowej wydawała się być przeszłością.

Reklama
Reklama

Zapytana po meczu, co może powiedzieć o porażce, rozłożyła bezradnie ręce: – Z takim przyjęciem nic się nie da zrobić. Brazylijki rozstrzelały nas serwisem. Były zbyt dobre, zbyt precyzyjne – tak próbowała tłumaczyć niemoc własną i koleżanek była asystentka Bonitty.

To samo powie na konferencji prasowej trener Brazylii Jose Roberto Guimaraes, były menedżer piłkarski tak znanych klubów, jak Corinthians i Cruzeiro. – Polki mają dobry atak, ale w tym spotkaniu złamaliśmy je zagrywką i bardzo dobrą grą w defensywie.

W pierwszym secie, przegranym do 12, bezradność naszych siatkarek była smutna i niepokojąca. Oznaczała bowiem, że w ich głowach nie było już myśli o zwycięstwie. W drugiej partii, przy stanie 10:5 dla rywalek, za Śliwę weszła Milena Sadurek i tak już zostało do końca meczu. To nie była jedyna zmiana w tym spotkaniu. Milenę Rosner zastąpiła Anna Podolec, a kiedy trzeba było wzmocnić przyjęcie, pojawiała się debiutująca w imprezie tej rangi, druga nominalna libero w naszej drużynie Agata Sawicka. W końcówce spotkania pod siatką pokazała się też trzecia środkowa Agnieszka Bednarek.

Nieśmiałą nadzieję na zmianę smutnego scenariusza wniósł jedynie set trzeci. Brazylijki prowadziły 22:20 i 24:22 i niestety skończyły spotkanie atakiem po bloku.

Bonitta przełknął gorzką pigułkę i przyznał, że Polki grały słabo, ale turniej dopiero przed nimi. Trudno mu odmówić racji.

> PIERWSZY dzień • Polska - Brazylia 0:3 (12:25, 20:25, 22:25) • Kuba - Kenia 3:0 (25:11, 25:18, 25:20) • USA - Peru 3:0 (25:23, 25:14, 25:19) • Serbia - Korea Południowa 3:0 (25:21, 25:23, 25:15) • Włochy - Tajlandia 3:0 (25:14, 25:14, 25:16) • Japonia - Dominikana 3:0 (25:23, 25:18, 25:20).

Reklama
Reklama

RZ: Kiedy zrozumiała pani, że bardzo ciężko będzie wygrać to spotkanie?

Małgorzata Glinka-Mogentale:

Zaraz na początku meczu. Brazylijki grały znakomicie, nie popełniały błędów. Wszystko robiły dobrze. To frustrujące, bo stojąc po drugiej siatki, wiesz, że niewiele możesz zdziałać.

Pierwsze opinie są takie, że zawiodło u was przyjęcie...

Teraz wszyscy mówią, że zabrakło tego czy tamtego, ale tak właśnie jest, gdy trafiasz na tej klasy rywalki. Znam je doskonale. Fafao i Walewska to moje koleżanki klubowe w Murcji. Prowadzi nas tam Paulo Barros Junior, drugi trener reprezentacji Brazylii. Fajne dziewczyny i wielkie siatkarki. Gra z Fafao to czysta przyjemność. Rozgrywa tak, że można zamknąć oczy i atakować.

Ich pierwszy trener Jose Guimaraes mówił, że trzeba będzie ograniczyć siłę rażenia pani ataku...

Reklama
Reklama

I tak się stało. One mnie doskonale znają. Wiedzą, jak ze mną grać.

Ale pani też wie, jak grać z nimi...

Może gdyby początek był lepszy, mecz wyglądałby inaczej. Ale nie ukrywam, że nie lubię z nimi grać. Są tak dobre w tym, co robią, że odechciewa się wszystkiego.

Na co Marco Bonitta zwracał uwagę na odprawie?

Myśleliśmy, że zagra Sassa (Gonzaga Welissa), a nie Jaqueline. Ona jest słabsza w ataku. Mieliśmy to wykorzystać, ale nic z tego nie wyszło. Nic nie funkcjonowało tak, jak trener zakładał.

Reklama
Reklama

Chwali pani Brazylijki, a one przecież nie mają na koncie ani wygranych igrzysk, ani mistrzostwa świata...

Zdania nie zmienię. To najlepszy kobiecy zespół, jaki znam. Nikt nie gra tak ładnie i tak konsekwentnie. Żeby z nimi nawiązać wyrównaną walkę, trzeba się wznieść na wyżyny umiejętności i jeszcze mieć trochę szczęścia.

W drodze powrotnej do hotelu Bonitta poprosił was na krótką rozmowę w autobusie. Co powiedział?

Zaczął, że dla nas turniej rozpoczyna się od sobotniego meczu z Peru. Porażka z Brazylią to przeszłość i trzeba o niej jak najszybciej zapomnieć. Tak jakby jej nie było. I w żadnym wypadku nie analizować statystyk, nie zastanawiać się, dlaczego przegrałyśmy i czy mogło być lepiej. To nie ma znaczenia. Najważniejsze, by wygrać te mecze, które są przed nami.

To chyba dobra propozycja?

Reklama
Reklama

Najlepsza z możliwych w takiej sytuacji. Nieważne przecież, jak zaczynasz turniej, ważne, jak go kończysz.

rozmawiał Janusz Pindera

Dwanaście drużyn walczy w Japonii o trzy miejsca premiowane awansem na igrzyska w Pekinie. W pierwszym dniu sensacji nie było. W sobotę Polki grają z Peru, a w niedzielę z USA.

Ci, którzy spodziewali się miłej niespodzianki, przypominali tegoroczne turnieje Grand Prix i zwycięstwa Polek z Chinkami, Rosjankami i Włoszkami. Po cichu liczyli, że Brazylia zagra równie słabo jak w Ningbo, gdzie w finale Grand Prix wygrała tylko z... Polską. Zapominali, że dziewczyny Jose Roberto Guimaraesa grały tam w mocno okrojonym składzie. Teraz, gdy wróciła do reprezentacji wspaniała rozgrywająca Fofao, środkowa bloku Walewska i najlepsza przyjmująca ostatnich mistrzostw świata Jaqueline, jest to siatkarska potęga.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Siatkówka
Kryspin Baran, prezes Aluronu Warty Zawiercie: Brak kontrowersji to miód na serce sponsora
Siatkówka
Nic dwa razy się nie zdarza. Zawiercie przegrało w finale siatkarskiej Ligi Mistrzów
Siatkówka
Bartosz Kwolek dla „Rzeczpospolitej”: Zasłużyliśmy na przydomek „Jurajskich Rycerzy”
Siatkówka
Liga Mistrzów siatkarzy. Aluron Warta Zawiercie wygrał polski półfinał i powalczy o trofeum
Siatkówka
Święto siatkówki w Łodzi. Dwie polskie drużyny powalczą o zwycięstwo w Lidze Mistrzów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama