Serbki pokonane. Polki w finale z Rosją

Polskie siatkarki pokonały Serbię 3:1 (22:25, 25:18, 25:22, 25:22) w półfinale turnieju kontynentalnego rozgrywanego w Halle i w finałowym meczu (niedziela 15,30), którego stawką będzie awans do igrzysk zagrają z mistrzem świata Rosją - pisze nasz wysłannik z Halle.

Aktualizacja: 20.01.2008 13:14 Publikacja: 19.01.2008 20:01

Polkom udał się rewanż za półfinał mistrzostw Europy w Luxemburgu (na zdjęciu), w którym uległy Serb

Polkom udał się rewanż za półfinał mistrzostw Europy w Luxemburgu (na zdjęciu), w którym uległy Serbkom

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Ostatni, czwarty set był pasjonującym widowiskiem. Od stanu 18:18 obie drużyny grały punkt za punkt. Do gry wróciła rozgrywająca Milena Sadurek zastąpiona wcześniej przez Katarzynę Skorupę, nie myliła się Anna Podolec, która zmieniła Katarzynę Skowrońską-Dolatę. Decydujące słowo należało jednak do Anny Barańskiej, to jej dwa ataki przesądziły o losach tego spotkania. Teraz trzeba wygrać z Rosją i awans do igrzysk będzie zapewniony. - Jeśli potrafimy je odrzucić o siatki mocnym serwisem, to wszystko jest możliwe - mówi Marco Bonitta, który przy każdej okazji chwali atmosferę w swojej drużynie.

Przed meczem z Serbią Bonitta twierdził, że kluczem do zwycięstwa będzie obrona. No i zagrywka, ona zawsze jest bardzo ważna - dodał już po polsku.

Mecze między tymi zespołami mają już swoją historię. Podczas mistrzostw Europy w Belgii i Luksemburgu Polki najpierw wygrały gładko 3:0, by w półfinale, na własne życzenie przegrać 1:3. Puchar Świata rozgrywany w Japonii nie był szczęśliwy dla jednych i drugich, ale w bezpośrednim spotkaniu lepsze były Polki.

Przed półfinałem w Halle Serbki wypowiadały się buńczucznie. - Jesteśmy lepsze, na pewno wygramy i postaramy się w finale pokonać Rosję - mówiły nie kryjąc pewności siebie. Nasze dziewczyny tylko się uśmiechały, ale jak najszybciej chciały usunąć zadrę tkwiącą w nich od pamiętnego spotkania w Luksemburgu, kiedy porażka z Serbkami odebrała im finał mistrzostw Europy, i kto wie, może trzeci z rzędu złoty medal, co byłoby sukcesem bez precedensu. Dla nich wygrana z Japonii nie była dostatecznym zadośćuczynieniem, tam oba zespoły i tak były przegrane.

Pierwszy set to klasyk. Wzorcowy materiał jak można przegrać seta w którym rozdaje się karty. Przy stanie 14:11 Polki tracą pięć kolejnych punktów. Serbki łapią głęboki oddech, wzmacniają tempo i prowadzą 23:20. Naszej drużynie dobrze robi wejście Maszy Liktoras za Katarzynę Gajgał, nie do obrony atakuje Katarzyna Skowrońska-Dolata, ale błąd techniczny (przekroczenie linii trzech metrów) sprawia, że kolejny punkt (20:24) zdobywa zespół Serbii. Tej straty, mimo wysiłków, nie sposób już odrobić.

W drugim dominacja Polek zjadła emocje. O stanu 11:5 dla naszej drużyny gra tylko jedna drużyna. I niczego nie zmieni już żółta kartka dla Mileny Sadurek, która wyraziła swoje niezadowolenie z decyzji sędziego, a co za tym idzie stracony punkt. Polscy kibice, którzy niepodzielnie opanowali widownię coraz częściej mieli powody do radości. Seta zakończyła Glinka, której statystyki nie budzą wprawdzie podziwu, ale skuteczne, zwycięskie ataki jak najbardziej.

Trzecia, kluczowa partia tego meczu miała dwa oblicza. Pierwsze pełne niepokoju, gdy Serbki kolejny raz zablokowały Skowrońską-Dolatę i prowadziły już 17:13. I drugą radosną, gdy zmiany, których dokonał Bonitta (Podolec za Skowrońską, Skorupa za Sadurek) przyniosły szybko efekty. Skorupa raziła rywali nieprzyjemnym serwisem, nasz blok tłamsił serbskie ataki, a Podolec postawiła pieczęć kończąc efektownie to bardzo ważne starcie.

Rozegrany wcześniej półfinałowy mecz Rosjanek z Niemkami nie dostarczył spodziewanych emocji, choć w mieszczącej kilkanaście tysięcy widzów Gerry Weber Stadion wrzało jak w ulu. - Kiedy grają dobrze w przyjęciu i kiedy odrzucają mocną zagrywką rywalki od siatki każdy ma problemy. Żadna drużyna nie ma tak wspaniałych warunków fizycznych, problem tylko, czy potrafią je wykorzystać - oceniał Rosjanki Bonitta. Ich pewna wygrana była dobrą wiadomością dla naszych siatkarek. Oznaczała bowiem, że jeśli nie zajmą pierwszego miejsca w Halle, to pojadą do Japonii na turniej interkontynentalny w maju. Niemki takiej szansy już nie mają. Obejrzą igrzyska w telewizji, tak jak inne przegrane zespoły. - Mam dopiero 21 lat i wszystko przed sobą, ale jest mi bardzo przykro - . To słowa Małgorzaty Kożuch, niemieckiej siatkarki polskiego pochodzenia. A co mają powiedzieć Holenderki, zwyciężczynie ostatniej World Grand Prix skoszarowane od trzech lat w jednym klubie, tylko po to, by zagrać w Pekinie. Ich też zabraknie w Chinach.

Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan