Pół roku temu, podczas Pucharu Świata, który rozpoczynał walkę o igrzyska, spotkanie z Dominikaną w Nagoi trwało tylko 63 minuty. Polki rozbiły smukłe dziewczęta z Karaibów 25:15, 25:15, 25:18, ale ta efektowna wygrana nie zmieniła ich sytuacji.
Miejsce na podium i bilety do Pekinu wywalczyły wtedy Włoszki, Brazylijki i Amerykanki. W Tokio drużyna Marco Bonitty też jest faworytem. I nie zmienia tej opinii porażka z Japonią na rozpoczęcie turnieju. Dominikana postraszyła wprawdzie Serbię, wygrywając pierwszego seta i drugiego przegrywając minimalnie (25:27), ale popełniła w tym spotkaniu 42 błędy. Trener Beato Miguel Cruz łapał się za głowę, nie mogąc zrozumieć, co jego zawodniczki wyprawiają, a Zoran Terzić, szkoleniowiec Serbii, słusznie zauważył, że Dominikanki przegrały z wicemistrzyniami Europy na własne życzenie. A jeśli znów zejdą z boiska pokonane, mogą zapomnieć o igrzyskach.
Porażka Polek też mocno skomplikowałaby sytuację. Awans w tym turnieju wywalczą wprawdzie cztery zespoły (trzy pierwsze i najlepszy azjatycki), ale liczy się każde zwycięstwo, bo niespodzianki są możliwe. Dlatego mecze z Dominikaną i jutrzejszy z Koreą są tak ważne. Na razie trzy drużyny są bez porażki: Japonia, Serbia i Korea. A Tajlandia, Kazachstan i Portoryko nie odniosły jeszcze zwycięstwa.
Polki są tuż za czołową trójką, ale jeśli wygrają z Dominikaną i Koreą, będą na podium i nie powinny już dać się z niego zepchnąć. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by w piątek uległy Tajlandii, a na zakończenie Portorykankom. Jedyny groźny rywal to Serbki. Zagramy z nimi w sobotę, gdy wszystko prawdopodobnie będzie już jasne.
W poniedziałek uczestniczki turnieju miały dzień przerwy w rozgrywkach, ale czasu na leniuchowanie nie było zbyt wiele. Nasze siatkarki trenowały w siłowni i w hali, później odpoczywały. Bonitta nie wygląda na przejętego sytuacją, bo zdaje sobie sprawę, że awans na igrzyska jest realny. Najczęściej mówi o psychice zawodniczek, bo ona będzie w tych dniach decydująca.