- Nie patrzymy na tabelę, nie liczymy punktów, nie oglądamy się na innych. Najpierw musimy wygrać z Amerykankami - mówił trener Polek Marco Bonitta przed tym spotkaniem. Pytany jak to zrobić, powtarzał to co zwykle: odrzucić rywalki serwisem bo mają słabsze przyjęcie. Nie pozwolić na grę środkiem, bo potrafią to robić jak mało kto. Skoncentrować się na każdej piłce, wytrzymać napięcie przed dwie godziny i wtedy wszystko będzie dobrze - snuł optymistyczne wizje. Rachunek był prosty. Polki aby wygrać rywalizację o premiowane awansem czwarte miejsce musiały wysoko pokonać USA i czekać na wynik meczu Chiny-Japonia.
Pierwszy set długo trzymał w napięciu. Amerykanki choć już wcześniej zapewniły sobie awans do ćwierćfinału nie stosowały taryfy ulgowej. Chinka Lang Ping posłała do boju wszystko to co ma najlepsze. Uważa, że tylko zwycięstwo buduje zespół, porażki go niszczą od środka. Polki grające bez Maszy Liktoras, narzekającej na ból barku Anny Podolec, bez Anny Barańskiej, która weszła tylko na chwilę, by zaserwować w siatkę walczyły o każdą piłkę. Rozgrywała Katarzyna Skorupa, która w przegranym meczu z Japonią zapewniła sobie miejsce w wyjściowym składzie zmieniając po dwóch fatalnych setach Milenę Sadurek.
Jeszcze nie tak dawno Skorupa oglądała mecze z boku, w kwadracie dla rezerwowych. Wchodziła na kilka minut, czasami na jedno zagranie i powrót tam, gdzie było jej miejsce. Pierwszą rozgrywającą była Sadurek i nic nie zapowiadało zmiany, co więcej wydawało się, że Skorupa może stracić miejsce w drużynie i zabraknie jej na igrzyskach gdyż konflikt między nią i Bonittą nabrzmiewał niebezpiecznie. Na szczęście załagodzono go przy szklance piwa na Tajwanie, w Tajpej, gdzie Polki grały w Grand Prix. Ostatecznie Bonitta przekonał się do Skorupy już podczas igrzysk.
Początkowo wydawało się, że decydujący dla losów spotkania z Amerykankami będzie wysoko wygrany (25:18) pierwszy set, choć wcześniej nic nie zapowiadało takiego rozstrzygnięcia. Nasze siatkarki przegrywały 7:10, 10:13 i dopiero, gdy wyszły na prowadzenie 18:16 uwierzyły, że mogą z powodzeniem walczyć o zwycięstwo. Ostatnie punkty zdobyły Katarzyna Gajgał serwisowym asem i Agnieszka Bednarek szybkim atakiem.
Amerykanki to jednak mistrzynie motywacji. Ich przegrany set nie jest w stanie załamać. Nominalne rezerwowe grają na podobnym poziomie jak te, które są w wyjściowym składzie. Nie mówią o konfliktach tylko o zwycięstwach. I to je pcha do lepszej gry. Tak właśnie doprowadziły do piątego, rozstrzygającego seta, wygrywając czwartą partię zdecydowanie 25:19, choć poprzednią równie wysoko przegrały.