Dla obu drużyn ten turniej będzie ostatnim testem przed mistrzostwami Europy (3 – 13 września) w Turcji. Polacy to wicemistrzowie świata, a Hiszpanie mistrzowie Europy, którzy dwa lata temu w Moskwie pokonali w finale Rosję, co było największą sensacją turnieju.
Wtedy prowadził ich Włoch Andrea Anastasi, teraz pracuje z nimi nie mniej słynny Argentyńczyk Julio Velasco. Hiszpanie przyjechali do Łodzi z braćmi Falasca, rozgrywającym Miguelem Angelem i atakującym Guillermo. Są też Jose Luis Molto, Enrique de La Fuente oraz Israel Vasquez. Bardzo prawdopodobne, że obie drużyny spotkają się w drugiej fazie ME, walcząc o awans do strefy medalowej.
Drugi mecz w turnieju Polacy zagrają z Chinami, a w niedzielę w zależności od miejsca, które zajmą w swojej grupie, mogą się zmierzyć z Serbią, Włochami lub Polską B prowadzoną przez Grzegorza Wagnera, syna Huberta.
Trener reprezentacji Daniel Castellani po zwycięskich kwalifikacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata powiedział, że walka o miejsca w drużynie wciąż trwa.
– Nie podjąłem jeszcze decyzji, kto będzie zmiennikiem Pawła Zagumnego, kogo wystawię w ataku czy też kto będzie trzecim środkowym obok Daniela Plińskiego i Marcina Możdżonka – mówił w Gdyni Castellani. A to oznacza, że szansę na start w mistrzostwach Europy mają jeszcze rozgrywający Grzegorz Łomacz (rywalizuje z Pawłem Woickim), atakujący Marcel Gromadowski, środkowi Piotr Nowakowski i Łukasz Kadziewicz oraz wracający po kontuzji Marcin Wika (przyjmujący). Piotr Gacek i Krzysztof Ignaczak mogą spać spokojnie: zgodnie z nowymi przepisami w drużynie może być dwóch libero.