Bez względu na wynik tego spotkania Polacy są już w drugiej fazie turnieju w Izmirze. A to oznacza, że od wtorku będą walczyć o kolejny awans, tym razem już do strefy medalowej.
– Nie boimy się Niemców. Wiemy, jak z nimi grać, i mamy dla Raula kilka niespodzianek. Fakt, że Lozano cztery lata pracował z polską kadrą, nie będzie miał znaczenia – mówił przed tym pojedynkiem Daniel Castellani.
Niemcy swój pierwszy mecz w turnieju, z Turcją, wygrali z trudem, dopiero w tie-breaku. Gdyby nie Jochen Schoeps, jeden z najlepszych atakujących na świecie, mogliby zacząć mistrzostwa od porażki.
Lozano od chwili, kiedy zaczął pracę z niemiecką drużyną, zrobił wiele. Awansował do mistrzostw świata, wygrał Ligę Europejską i prawdopodobnie jego zespół zagra w przyszłym roku w Lidze Światowej. Nieźle jak na kilka miesięcy. Gdyby jeszcze Niemcy pokonały w Izmirze Polskę, byłby nad Renem bohaterem. Ale Lozano miał rację, mówiąc, że Polska jest najsilniejsza w grupie A. Tak też było na boisku, choć nerwowych chwil nie brakowało.
Po pierwszym secie wygranym przez naszych siatkarzy 25:17 Lozano spuścił głowę. Polacy grali jak w transie, a najmłodszy w drużynie Castellaniego Bartosz Kurek rozbijał ich na lewym skrzydle potężnym atakiem. Tym razem nie było w składzie Jakuba Jarosza, najskuteczniejszego, w pierwszym meczu z Francją. Castellani stawia na Piotra Gruszkę. Jeśli Gruszka myli się zbyt często, wtedy sięga po Jarosza. Tym razem na szczęście nie było takiej potrzeby.