[b]Polska - Bułgaria 3:0[/b]
- Byliście lepsi, mogę tylko pogratulować i życzyć sukcesu w finale - mówił na konferencji prasowej Władymir Nikołow, atakujący i kapitan bułgarskiej drużyny. W podobnym tonie wypowiadał się też szkoleniowiec Bułgarów, Włoch Silvano Prandi. - Dwadzieścia lat temu Daniel Castellani był moim najlepszym zawodnikiem w Padwie. Inteligentnym, twórczym, jak mało kto rozumiejącym niuanse taktyki. Teraz pokazał, że jest też znakomitym trenerem - komplementował Argentyńczyka Prandi.
Bułgarzy byli faworytem w meczu z Polakami. Przez eliminacje przeszli jak burza, przegrali tylko z Rosjanami mając już zapewniony awans do strefy medalowej. Nikołow narzekał na niesprawiedliwy jego zdaniem przydział do grup, dawał do zrozumienia, że Polska miała dużo szczęścia rywalizując ze znacznie słabszymi drużynami niż Bułgaria. - Dobrze, że tak mówi. To sygnał, że Bułgarzy mają kompleksy i wcale nie są tak mocni jak im się wydaje - skomentował te wypowiedzi Piotr Gruszka. A Daniel Pliński spokojnie kontrował: Przecież oni wygrali z nami w ostatnich latach tylko raz, i to dopiero w tie breaku na kompletnie nieudanych dla nas mistrzostwach Europy w Moskwie. Teraz się z nimi rozprawimy - mówił polski środkowy.
Półfinałowy mecz z Bułgarami od początku układał się po myśli Polaków, którzy rozpoczęli go w składzie: Paweł Zagumny, Gruszka, Bartosz Kurek, Michał Bąkiewicz, Pliński, Marcin Możdżonek i Piotr Gacek w roli libero. Pierwszy punkt zdobył Kurek, a ostatni w pierwszym secie Możdżonek. Rywale nie mieli w nim wiele do powiedzenia. Polscy siatkarze szybko uciekli na bezpieczną odległość (18:12) i nie oddali prowadzenia już do końca.
- Mieliśmy problemy z szybującym serwisem Polaków - tłumaczył po meczu przyczyny porażki Bułgarów Silvano Prandi. - Być może wynik byłby inny gdybyśmy wygrali drugie seta - zastanawiał się Nikołow, najskuteczniejszy w drużynie rywali. Bułgarzy prowadzili 18:17, ale pierwszego setbola mieli przy stanie 24:23 Polacy. Później był remis 26:26 i fantastycznym, inteligentnym atakiem popisał się Kurek - Młody jest niesamowity. Szybko zrozumiał, że czasami bardziej opłaca się zagrać sposobem niż siłą - chwalił jedenaście lat młodszego kolegę Gruszka, który w tym spotkaniu zdobył 18 punktów, najwięcej w polskiej drużynie. Kurek był tylko o punkt gorszy, ale to on w tym najważniejszym drugim secie grał jak profesor. Najpierw doprowadził do remisu 28:28, a chwilę później zatrzymał pojedyńczym blokiem Nikołowa, jedną z dwóch obok Kazijskiego największych armat po bułgarskiej stronie. Ostatni trzydziesty punkt zdobył Gruszka, który rozegrał tu chyba najlepszy turniej w swojej długiej karierze.