Polki swoje grupowe mecze rozegrają w Łodzi, w przetestowanej już przez koszykarzy podczas EuroBasketu nowej hali. Zmierzą się w niej z Hiszpanią, Chorwacją i Holandią. Wszystkie te drużyny notowane są w rankingu Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) niżej niż 9. na liście reprezentacja Polski. Najgroźniejsze będą bez wątpienia Holenderki – klasyfikowane na papierze FIVB tuż za Polkami.
Ewentualna przegrana z Holandią (odpukać!) nie przekreśla jednak szans zespołu trenera Jerzego Matlaka na sukces w turnieju, bo – podobnie jak w ME mężczyzn – z każdej z czterech grup awansują do dalszych gier trzy drużyny. Najlepiej oczywiście, wzorem naszych siatkarzy, wygrywać w mistrzostwach Europy mecz za meczem, ale – czy stać dziś na to kobiecą reprezentację?
To nie są już „złotka” z ME 2003 w Turcji i ME 2005 w Chorwacji. Nie ta fantastyczna ekipa, nie ten charyzmatyczny trener – Andrzej Niemczyk. Po nim był Włoch Marco Bonitta, który na poprzednich mistrzostwach Europy (2007) doprowadził Polki prawie do podium (czwarte miejsce), ale w rok później zawalił razem z nimi turniej olimpijski w Pekinie. Od początku tego roku jest Jerzy Matlak – szkoleniowiec doświadczony, z osiągnięciami w klubowej kobiecej siatkówce. Dostał narodową reprezentację, która ma teraz – we własnym kraju – pokazać klasę i charakter. W podtekście: zdobyć medal, najlepiej złoty.
Matlak niczego przed rozpoczęciem tych mistrzostw nie obiecywał. Prawdę mówiąc – nie miał podstaw. W sprawdzianach międzynarodowych budowana przez niego drużyna spisywała się raz lepiej, raz gorzej. Zdarzały się świetne mecze i nieoczekiwane zwycięstwa nad światową czołówką – Chinami, Rosją albo Włochami, ale zdarzały się też wpadki w spotkaniach teoretycznie do wygrania. Nie wszystkie dałoby się wytłumaczyć cechami kobiecej natury.
Im bliżej było do najważniejszego w roku turnieju, tym mocniej trener Matlak podkreślał potrzebę izolowania swoich zawodniczek od kibiców i – przede wszystkim – dziennikarzy. Na dwa dni przed rozpoczęciem turnieju i pierwszym meczem z Hiszpanią dał przedstawicielom mediów jedyną okazję do porozmawiania z reprezentantkami, zgadzając się na 45-minutową konferencję prasową i – kilka godzin później – na 20-minutową obecność fotoreporterów na treningu. Potem kazał wyprosić gości i zamknąć drzwi łódzkiej Atlas Areny. Trening to zbyt poważne zajęcie dla siatkarek, mecz – jeszcze bardziej. A mistrzostwa Europy w Polsce nie zdarzają się często. Trzeba się w nich dobrze pokazać. Na medal?