Rozpoczyna się druga faza mistrzostw Europy. Polki, które zostają w Łodzi, zagrają teraz kolejno z Belgią, Rosją i Bułgarią. W tej grupie są też Holandia i Hiszpania. W Katowicach walczyć będą Serbia, Włochy, Czechy, Niemcy, Azerbejdżan i Turcja. Do półfinałów awansują po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy. Te, które zajmą pierwsze miejsca, nie spotkają się ze sobą. To do nich zostaną dolosowane rywalki z drugich miejsc.
Polki po porażce z Holandią są w trudnej sytuacji. Muszą wygrać wszystkie mecze, by awansować do strefy medalowej. Nawet jedna porażka pokrzyżuje te plany. W drugiej grupie najsilniejsze są Włochy i Serbia, mistrz i wicemistrz Europy. Niemki mają znacznie mniejsze szanse.
Na razie padł już jeden rekord mistrzostw: 106 tysięcy widzów obejrzało dotychczasowe mecze, najwięcej w historii tej imprezy.
Dziś o godz. 20 łódzka Atlas Arena zapewne znów będzie pełna na meczu Polek, które zmierzą się z Belgią. O tym, że nie wolno lekceważyć Belgijek, trener Andrzej Niemczyk mówił w lipcu przed rozpoczęciem turnieju kwalifikacyjnego do mistrzostw świata w Rzeszowie.
Przypominał, że nasze rywalki naprawdę dobrze grały dwa lata temu w mistrzostwach Europy u siebie w Hasselt. W fazie grupowej sprawiły sporo kłopotów Serbii i Holandii. Polki wygrały wtedy z Belgijkami bez straty seta, rozbijając je atakiem i blokiem. Niewiele natomiast brakowało, by to na Belgijkach połamały sobie zęby w Rzeszowie. Wygrały po długim i dramatycznym meczu w tie-breaku. Drużyna Gerta Vande Broeka robi postępy, co pokazała na tych mistrzostwach w spotkaniu z Rosją, przegrywając dopiero w piątym secie. – Nikt nas nigdy nie stawia w gronie faworytów. Gramy bez presji i czasami sprawiamy niespodzianki – mówi Vande Broek.