Reklama

Trener Jerzy Matlak: w kadrze siatkarek będą zmiany

Jerzy Matlak, trener polskich siatkarek, o finale Grand Prix w Ningbo, przyszłości i kłopotach kadry

Aktualizacja: 01.09.2010 03:30 Publikacja: 01.09.2010 03:29

Jerzy Matlak ma się nad czym zastanawiać przed mistrzostwami świata, które zaczynają się 29 paździer

Jerzy Matlak ma się nad czym zastanawiać przed mistrzostwami świata, które zaczynają się 29 października w Japonii

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

[b]Rz: Wielu twierdzi, że podróże lotnicze siatkarek i siatkarzy są bardziej męczące od pięciosetowych spotkań. Też pan tak sądzi?[/b]

Jerzy Matlak: Ostatnie nasze podróże były horrorami i nie chcę do nich wracać. Z Ningbo lecieliśmy do Warszawy ponad 30 godzin, choć można dwa razy szybciej. Ale nikt nie zakładał, że awansujemy do finału.

[b]Taka podróż to czas na przemyślenia. W jakim nastroju wraca pan z tego długiego azjatyckiego tournée?[/b]

Z jednej strony się cieszę, bo jestem pierwszym polskim trenerem, który wprowadził nasz zespół do finału tak prestiżowej imprezy, z drugiej czuję żal, bo mogło być lepiej. W pierwszym meczu z Amerykankami, które wygrały ten turniej bez porażki, prowadziliśmy 2:0 w setach i mieliśmy cztery piłki meczowe. Ale niewykorzystane okazje się mszczą, co było widać w dalszej części turnieju.

[b]Polska zajęła w nim ostatnie miejsce, ale w kończącym Grand Prix meczu z Włoszkami była jeszcze szansa na trzecie miejsce. Prowadziliście 12:5 w czwartym secie, tie break był realny. Co się wtedy stało?[/b]

Reklama
Reklama

Dzień wcześniej pokonaliśmy Japonki serwisem, a w tym spotkaniu Włoszki zrobiły to samo z nami. Mariola Zenik, nasza znakomita libero, miała zły dzień, ale to nie tylko jej wina. Dziewczyny były już bardzo zmęczone. Wiem, że trzecie miejsce w takim turnieju zostałoby otrąbione jako wielki sukces, a szóste uznano za porażkę, ale dla mnie najważniejsze jest to, że cały zespół i ja mamy świadomość, iż od najlepszych nie dzieli nas przepaść.

[b]Po meczu z Włoszkami Anna Barańska mówiła, że zabrakło stabilności w grze drużyny, szczególnie na prawym skrzydle. Powiedziała wprost, że za dużo było zmian na tej pozycji...[/b]

W ataku faktycznie nie działo się najlepiej, więc reagowałem. Każdy, kto oglądał turnieje grupowe i ten finałowy w Ningbo, wie, że musiałem dokonywać zmian. Katarzyna Skowrońska-Dolata, która wróciła do reprezentacji po rocznej przerwie, grała poniżej oczekiwań. Ponieważ to na nią stawiałem, w pewien sposób ugotowałem Joannę Kaczor, mówiąc, że będę szukał dla niej miejsca na pozycji przyjmującej. Trzecia atakująca Katarzyna Zaroślińska poleciała do Azji po naukę, a były przecież mecze, w których musiała ratować sytuację.

[b]Coś pan teraz z tym fantem musi zrobić, tym bardziej że z Azji docierały informacje, iż w drużynie jest konflikt i walka o przywództwo pomiędzy Barańską i Skowrońską, kapitanem kadry. To plotka?[/b]

Mogę powiedzieć tylko tyle, że rewolucji nie będzie, ale zmiany są chyba nieuniknione. Mam jednak zasadę, że sam mówię o nich moim zawodniczkom, nie chcę, by dowiadywały się o tym z prasy.

[b]Ponoć ma pan zamiar zrezygnować ze Skowrońskiej, prawdopodobnie też z rozgrywającej Katarzyny Skorupy. To prawda?[/b]

Reklama
Reklama

13 września rozpoczyna się zgrupowanie w Szczyrku, wtedy już wszystko będzie wiadomo. Proszę uzbroić się w cierpliwość. Mogę tylko powiedzieć, że wraca do drużyny Ola Jagieło, która powinna być mocnym punktem, a dziś będę rozmawiał na ten temat z Małgorzatą Glinką. Byłaby w moim zespole dżokerem, zawodniczką do zadań specjalnych. Gdyby się zgodziła, byłoby cudownie.

[b]Wróćmy jeszcze na chwilę do turnieju w Ningbo. Jaka jest pana refleksja po powrocie?[/b]

Chyba taka, że stać nas na zwycięstwo z każdym. Ale jak pokazało życie, prawie z każdym ze światowej czołówki możemy też przegrać.

[b]Pierwszy mecz w Tokio podczas mistrzostw świata zagracie z Japonią, którą pokonaliście w Chinach. [/b]

To będzie inne spotkanie.

15 tysięcy ludzi na widowni zrobi swoje, ale na pewno się tej atmosfery nie przestraszymy, choć Azjatki u siebie grają znacznie lepiej niz w Europie.

Reklama
Reklama

[b]Z kim ze światowej czołówki gra się dziś najtrudniej?[/b]

Z tymi drużynami, które są świetnie przygotowane motorycznie. Amerykanki mają to we krwi, Brazylijki są do tego znakomite technicznie. Z siódmego, ósmego metra są w stanie skutecznie wyprowadzić kontratak, mają bardzo wysokie środkowe, które atakują z drugiego piętra. Patrząc z boku, trudno uwierzyć, że można z nimi nawiązać wyrównaną walkę, ale na boisku wszystko jest możliwe. Dlatego bądźmy cierpliwi, nie krytykujmy tak zażarcie, bo nie ma powodu. Coś jeszcze w rezerwie mamy.

[b]Rz: Wielu twierdzi, że podróże lotnicze siatkarek i siatkarzy są bardziej męczące od pięciosetowych spotkań. Też pan tak sądzi?[/b]

Jerzy Matlak: Ostatnie nasze podróże były horrorami i nie chcę do nich wracać. Z Ningbo lecieliśmy do Warszawy ponad 30 godzin, choć można dwa razy szybciej. Ale nikt nie zakładał, że awansujemy do finału.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Siatkówka
Startuje PlusLiga siatkarzy. Nowi bohaterowie się przydadzą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama