[b]Rz: Pogłoski o pana nowej kontuzji na szczęście okazały się nieprawdziwe?[/b]
Michał Winiarski: W dobie Internetu pogoń za sensacją chyba nikogo nie dziwi, ale byłem zaskoczony, gdy po powrocie z Brazylii, gdzie zagraliśmy trzy mecze z mistrzami świata, dowiedziałem się, że powstał wyimaginowany problem. Nic mi nie dolega. Owszem, mam za sobą poważną operację barku, wykonał ją jeszcze w okresie, gdy grałem w Trento, włoski chirurg Giuseppe Porcellini, wybitny specjalista w tej dziedzinie, który jeździł do USA naprawiać barki tamtejszym czołowym bejsbolistom. Ostatnio leczyłem też stan zapalny w kolanie, ale to już przeszłość. Czuję się na siłach, by we Włoszech grać na oczekiwanym poziomie.
[wyimek]Nie będziemy kalkulować, z kim przegrać, z kim wygrać, bo takie myślenie to samobójstwo [/wyimek]
[b]A oczekiwania są duże...[/b]
To zrozumiałe. Mistrzostwo Europy zobowiązuje, tak samo jak srebro mistrzostw świata zdobyte wraz z Raulem Lozano cztery lata temu. Ale jesteśmy na to przygotowani, choć oczywiście medalu zapewnić nie mogę. To będzie trudny turniej, w dużej mierze ze względu na formułę jego rozgrywania, a i stawka faworytów jest tym razem wyjątkowo liczna.