– Gramy z nimi, bo tu zaprowadził nas wynik, a nie chłodna kalkulacja – mówi trener naszego zespołu Daniel Castellani. On wie, że ten mecz jest za wcześnie.
Trzy najlepsze drużyny ostatnich mistrzostw świata (jest jeszcze Bułgaria) w jednej grupie, z której dalej awansują tylko dwie, to wynik chorego regulaminu i kombinowania innych.
Polacy na szczęście wiedzą, jak grać z Brazylią. Tak przynajmniej twierdzą. Ostatnie z trzech towarzyskich spotkań w Kurytybie było wyrównane, a tie break dramatyczny. Zwycięsko wyszli z niego canarinhos, ale to Polacy pierwsi mieli meczbola, co więcej – mecz właściwie był już wygrany, ale brazylijski sędzia zmienił decyzję i po chwili cieszyli się gospodarze.
Nasi siatkarze nie czekali długo na rewanż. Mecz z Brazylijczykami, który pod koniec sierpnia rozegrali w nowej hali sportowej znajdującej się na granicy Gdańska i Sopotu, wygrali 3: 2. Czy podobny sukces możliwy jest w Ankonie?
Pesymiści od razu przypomną tegoroczny turniej poświęcony pamięci Huberta Wagnera w Bydgoszczy i kolejną porażkę z Brazylią. Ale i wtedy polscy siatkarze czuli, że mogą wygrać. Mówił o tym w rozmowie z „Rz“ Michał Winiarski, mówili inni siatkarze. – To już nie taka Brazylia, jaką oglądaliśmy przed laty. Są na wyciągnięcie ręki – powtarzali.