Hotel Sporting na Via Flaminia w Ankonie. Tu mieszkają obie drużyny. Ma cztery gwiazdki, co trudno zrozumieć, bo usytuowany jest w fatalnym miejscu, nad garażami samochodowymi, gdzie praca wre od rana do wieczora, a przejeżdżające obok pociągi nie dają spać.
– Nie powiem już złego słowa na organizatorów, koncentruję się tylko na najbliższym meczu – obiecuje najmłodszy w drużynie Bartosz Kurek, który do tej pory wypowiadał się najostrzej na temat kontrowersyjnego regulaminu mistrzostw. – To wynik mojej interwencji. Powiedziałem zawodnikom, by przestali już mówić o tym, czego nie można zmienić, a myśleli jedynie o tym, jak wygrać kolejne spotkanie. Teraz przed nami mecz z Bułgarią, rywalem niebezpiecznym – mówił jeszcze przed starciem z Brazylią trener Daniel Castellani.
Polscy siatkarze nie wyglądają na zestresowanych. Kurek ze słuchawkami na uszach, uśmiechnięci Michał Winiarski i Michał Bąkiewicz, wyważony jak nigdy Krzysztof Ignaczak. Ci, którzy nie grają tak jak drugi libero Piotr Gacek też mają pogodne miny.
Tylko Mariusz Wlazły chodzi trochę przygaszony. Od chwili kiedy trafił do reprezentacji seniorów był pierwszoplanowym graczem. Raul Lozano, choć darli koty od początku, nie wyobrażał sobie drużyny bez niego. Ale Castellani nie miał wyjścia. Rok temu Wlazły stwierdził, że źle się czuje, i na mistrzostwa Europy do Izmiru nie pojechał.
Piotr Gruszka, który zastąpił go w trybie pilnym, został wybrany MVP turnieju, a Polska zdobyła złoty medal, pierwszy w historii. Teraz Gruszka też jest lepszy i Wlazły tę sytuację znosi nie najlepiej, choć za każdym razem powtarza, że najważniejsze jest dobro drużyny.