– Zaczynamy z Japonią i Serbią, najtrudniejszymi rywalkami w grupie. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Odpowiem po meczach – żartował przed wyjazdem na lotnisko Jerzy Matlak, trener naszych siatkarek.
A pytany, jak ocenia formę swojego zespołu po sparingowych spotkaniach z Urałoczką Jekaterynburg w Spale, powiedział: – Na razie jest trochę bałaganu i musimy to wszystko poukładać. W Japonii będzie na to czas, zagramy przecież towarzyskie mecze z Niemkami i Kanadą. Z Urałoczką rozegraliśmy dziesięć setów, pierwszy mecz wygraliśmy, drugi przegraliśmy, ale wynik nie był najważniejszy. Myślę, że wiem, na czym stoję.
Matlak przed mistrzostwami dokonał małej rewolucji w składzie. Podziękował Katarzynie Skowrońskiej-Dolacie, która wydawała się być największą gwiazdą zespołu, nie zabrał do Japonii również rozgrywającej Katarzyny Skorupy. Postawił na młodziutką Joannę Wołosz, która będzie wspomagać Milenę Sadurek.
Na razie największym sukcesem Matlaka jest to, że skłonił do powrotu Małgorzatę Glinkę- Mogentale. Najlepsza przed laty siatkarka Europy wraca po dwóch latach przerwy na urlop macierzyński i nie bardzo wiadomo, jak zagra. Matlak wierzy, że powrót będzie udany, bo Glinka to zawodniczka światowego formatu. Wraz z nią wróciła do kadry Aleksandra Jagieło, kapitan drużyny, która rok temu zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy. – One mają za sobą dopiero pięć tygodni treningu. Wierzę, że w Tokio będą lepsze z meczu na mecz – mówi Matlak, który nie dopuszcza myśli, że Polki mogą odpaść z turnieju po pierwszej fazie grupowej.
Ale ciężkie mecze czekają jego drużynę już na początku mistrzostw. 29 października z Japonią, dzień później z Serbią.