Drużyna Jerzego Matlaka nie będzie faworytem grupowych rozgrywek. Większe szanse daje się Japonkom i Serbkom. Te drugie to kandydatki do medalu. Polki, trzeci zespół ubiegłorocznych mistrzostw Europy, są jednak w stanie pokonać obie te drużyny, a później kolejno Kostarykę, Peru i Algierię.
Regulamin rozgrywek w Japonii różni się zasadniczo od tego, który obowiązywał podczas mistrzostw siatkarzy we Włoszech – faworyzuje tych, którzy wygrywają i nie nagradza za porażki. Do dalszej fazy rozgrywek awansują po cztery drużyny z każdej z czterech grup z zaliczeniem wcześniejszych wyników.
[srodtytul]Boją się Glinki [/srodtytul]
Ostatnie, sparingowe mecze Polek nie dają wprawdzie podstaw do wielkiego optymizmu, ale, jak mówi Matlak, nie ma się też czym martwić. Jeszcze przed wylotem do Japonii nasze siatkarki przegrały w Spale z Urałoczką Jekaterynburg, ale same stwierdziły, że w głównej mierze było to wynikiem braku koncentracji. Już w Tokio wyraźnie pokonały słabą Kanadę i uległy Niemkom, które prezentują zbliżony do nich poziom.
– To jednak tylko sparingi i nie ma sensu wyciągać z tych wyników daleko idących wniosków – mówi Małgorzata Glinka, która wróciła do reprezentacji po dwuletniej przerwie.