Jeśli drużyna z imponującym budżetem, aspirująca do wielkich ligowych zwycięstw przegrywa mecz za meczem, to jest powód do niepokoju. A w takiej sytuacji jest Resovia Rzeszów, która na zakupy przed sezonem wydała górę pieniędzy, a efektów na razie nie widać. Są za to porażki. Najpierw z Tytanem, teraz z Delectą.
I trudno szukać usprawiedliwień w tym, że siatkarze z Bydgoszczy potrafią wygrywać w Rzeszowie. Resovia ma przecież w składzie znakomitych zawodników i powinna takie mecze wygrywać, jeśli nie chce mieć kłopotów. A porażka z Delectą była bardzo bolesna. Jeśli kandydat do tytułu mistrza Polski przegrywa u siebie dwa ostatnie sety – 17:25, 14:25 – to trudno o optymizm. Pytanie, jak długo optymistą będzie właściciel klubu, który do tej pory wykazuje anielską cierpliwość.
Te rozgrywki sypią niespodziankami i wszystko wskazuje na to, że zaskakujących wyników będzie jeszcze sporo. Wicemistrz Polski Jastrzębski Węgiel wygrał wprawdzie ostatni mecz z Indykpolem Olsztyn, ale w tabeli jest dopiero szósty, tuż za Resovią.
Znów przegrał za to inny z faworytów, ZAKSA z Kędzierzyna-Koźla. Tym razem drużynę Krzysztofa Stelmacha w jej własnej hali pokonał Tytan AZS Częstochowa, zespół, w którym umiejętnie pomieszano młodzież z doświadczonymi zawodnikami.
Dawid Murek i Krzysztof Gierczyński imponowali doświadczeniem i sprytem, a Piotr Nowakowski, Bartosz Janeczek i rozgrywający Fabian Drzyzga pokazali wszystkim, jak niepokorna potrafi być młodość. Tytan jest drugi w tabeli za Skrą, która wypunktowała bez litości Pamapol.