To miał być spacerek, a nie był. Portoryko, najsłabszy zespół w polskiej grupie, pokazał w dwóch pierwszych setach siatkarski pazur. Ci, którzy liczyli, że będzie szybkie 3:0, być może są zawiedzeni, ale czasami takie mecze są potrzebne, by zrozumieć, że to dopiero początek drogi do sukcesów.
Andrea Anastasi wpaja polskim siatkarzom, że muszą walczyć o każdy punkt, o każdą piłkę, nawet taką, której – wydaje się – nie można odebrać.
– To nie był nasz perfekcyjny dzień – powie na pomeczowej konferencji – ale najważniejsze, że mimo to pokonaliśmy dobrze grających Portorykańczyków.
Po pierwszych dwóch setach Anastasi nie okazywał zdenerwowania, bo wie, że te niby najłatwiejsze mecze bywają trudne. Włoski trener nie dokonuje wielu zmian. Stawia na określonych graczy i jest w tym konsekwentny.
Mecz z Portoryko zaczęli: Łukasz Żygadło, Bartosz Kurek, Zbigniew Bartman, Michał Kubiak, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski i libero Krzysztof Ignaczak. Ten ostatni narzekał wcześniej na ból kolana, więc wydawało się, że zastąpi go Paweł Zatorski, ale ostatecznie na boisko wyszedł najlepiej broniący w tegorocznej edycji Ligi Światowej Ignaczak.