Korespondencja z Katowic
– To był nasz najsłabszy mecz w tych rozgrywkach, ale czasami takie się zdarzają. Gorzej, że nie podjęliśmy walki – mówił trener polskiej drużyny Andrea Anastasi. Dla kogoś, kto tak nie lubi przegrywać jak on, musi to być przykre, ale Włoch wie przecież doskonale, że Brazylia jest znacznie lepszym zespołem.
Polacy w pierwszym secie grali z mistrzami świata jak równy z równym tylko do stanu 10:10, później było już tylko gorzej. W tej partii środkowi zdobyli tylko jeden punkt (Marcin Możdżonek), a Bartosz Kurek, jeden z najlepiej punktujących w tej edycji Ligi Światowej, zaledwie dwa. Nieźle radził sobie w ataku Zbigniew Bartman, ale nie trwało to długo. Przestojów miał więcej niż dobrej gry, ale i tak zdobył 14 punktów, najwięcej z graczy obu drużyn.
– Popełniając tyle błędów, nie można nawiązać walki z tak dobrze grającą Brazylią – mówił „Rz" kapitan naszej reprezentacji Michał Bąkiewicz, który bardzo chwalił Gibę. – Nie pamiętam, by tak świetnie serwował. Jest niesamowity, taki jak za dawnych lat, gdy był najlepszym siatkarzem świata.
Giba przyznał, że jego drużyna rozegrała znakomite spotkanie, najlepsze w tych rozgrywkach. – Przyjęcie, serwis i atak funkcjonowały bez zarzutu. Byliśmy też bardzo skuteczni w kontrataku. W całym meczu popełniliśmy tylko trzy błędy, grając z kontry – tłumaczył Giba.