Turniej zacznie się od mocnego uderzenia. Amerykanie, mistrzowie olimpijscy z Pekinu, zmierzą się z Rosją, która w fazie grupowej przegrała tylko jedno spotkanie. Później Brazylia, najlepszy zespół w historii siatkówki, zagra z nieobliczalną Kubą i będzie to rewanż za finałowy mecz w Rzymie podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata, który zdecydowanie wygrali canarinhos.
Na koniec mecz Polaków z Bułgarią, która pokonała drużynę Daniela Castellaniego rok temu w Anconie i wyrzuciła z mistrzostw świata. Konsekwencje znamy, Argentyńczyk stracił pracę, a nasza reprezentacja musi teraz walczyć o utracone zaufanie.
Londyn czeka
Turniej w Ergo Arenie w Gdańsku jest pierwszym etapem na tej drodze, bo punkty zdobyte w finale Ligi Światowej mogą być bardzo ważne, gdy przyjdzie bić się o miejsce na igrzyskach w Londynie.
Polacy grają w grupie z Bułgarią, Włochami i Argentyną. W drugiej jest Brazylia, USA, Rosja i Kuba. Andrea Anastasi, włoski trener polskich siatkarzy, nie zgadza się wprawdzie z opinią, że ta druga jest silniejsza, ale takie są fakty.
Do sobotnich półfinałów awansują po dwa najlepsze zespoły i zagrają na krzyż, pierwszy z drugim, drugi z pierwszym. Polacy, którzy pięciokrotnie grali w finałach, jeszcze nigdy nie stali na podium, choć w 2005 roku w Belgradzie mieli je na wyciągnięcie ręki. Przegrali jednak najpierw pomimo wysokiego prowadzenia w półfinałowym meczu z Jugosławią i ulegli Kubie w spotkaniu o trzecie miejsce. Walkę o podium przegrali też dwa lata później w Katowicach z Amerykanami.