Szybko i bez bólu

Polska – Słowacja 3:0. Półfinałowym rywalem Polaków w sobotę będą Włosi

Publikacja: 16.09.2011 03:07

Bartosz Kurek atakuje nad słowackim blokiem

Bartosz Kurek atakuje nad słowackim blokiem

Foto: PAP/EPA

Korespondencja z Karlowych Warów

Ćwierćfinałowe zwycięstwo nad Słowacją było bezproblemowe i Polacy jadą do Wiednia bronić mistrzostwa Europy.

Trener naszego zespołu Andrea Anastasi chwalił Słowaków nie tylko dlatego, że prowadzi ich jego były asystent Emanuele Zanini. – Mamy domy obok siebie, nasze żony się przyjaźnią, spędziliśmy ze sobą kawał życia – tłumaczył, dlaczego nie lubi takich konfrontacji.

Słowacy (33. w rankingu FIVB) do tej pory na krytykę rzeczywiście nie zasłużyli. Wygrali grupę, odnieśli trzy zwycięstwa, ale to ostatnie nad Polakami w dużej mierze dlatego, że naszej drużynie bardziej opłacało się przegrać. Wczoraj nie było już żadnych kalkulacji.

Pierwszy set meczu w o dziwo pustej (tylko 1482 widzów) KV Arenie pokazał, że Słowacy mają za mało argumentów, by wygrać tę bitwę. Walczyli ambitnie, długo prowadzili, ale kiedy Polacy po sprytnym ominięciu bloku przez Michała Kubiaka (zdobył 12 punktów, najwięcej w naszym zespole) wyszli po raz pierwszy na prowadzenie (13:12), zaczęli popełniać błędy. – Bez mocnej zagrywki i ataku nie byliśmy w stanie wygrać z Polakami. Nie wiem, co się stało. Graliśmy jak kadeci, którzy dopiero uczą się siatkówki – mówił po meczu zrozpaczony Martin Sopko.

Przy stanie 23:20 dla naszej drużyny Słowacy próbowali jeszcze odrabiać straty, po autowym serwisie Jakuba Jarosza przegrywali tylko 23:24, ale Lukas Divis, który w minionym sezonie grał w Jastrzębskim Węglu, pokpił sprawę i zepsuł prostą zagrywkę.

Od tej chwili Słowacy już w niczym nie przypominali zespołu, który w pierwszej fazie turnieju był rewelacją. Różnica w możliwościach obu drużyn jest ogromna. Nasz zespół nawet bez kilku najbardziej znanych graczy potrafił w finale Ligi Światowej zająć trzecie miejsce, a przed dwoma laty zdobyć złoty medal mistrzostw Europy. Słowacy najwyżej w ME byli na ósmym miejscu w 1997 roku i dwukrotnie wygrywali Ligę Europejską (2008 i 2011), której nie można przecież porównać z Ligą Światową.

Drugiego seta Polacy wygrali szybciej i pewniej. Znacznie słabiej niż w poprzednich spotkaniach spisywali się Martin Nemec i Sopko, błędy popełniał Divis. Tego pierwszego w trzeciej partii zmienił mierzący 206 cm leworęczny atakujący Milan Bencz i gra się wyrównała. Ale tylko do stanu 7:7. Później rządzili już nasi siatkarze. Przy stanie 24:17 Tomas Kmet (też grał w polskiej lidze) zdobył punkt atakiem ze środka, za chwilę pomylił się Kurek, ale cudu nie było. Kolejnego meczbola wykorzystał Kubiak.

W sobotnim półfinale o 18 zagramy z Włochami, którzy pokonali Finów 3:1.

To przeciwnik, z którym można pokusić się o zwycięstwo, choć doświadczenie ostatnich miesięcy mówi, że nie będzie to łatwe. W lipcu, w gdańskiej Ergo Arenie, podczas finałów LŚ Włosi rozstrzelali nas serwisem, wygrywając 3:0, a pod koniec sierpnia w Katowicach, gdzie rozgrywano Memoriał Huberta Wagnera, oddali naszym siatkarzom tylko jednego seta. Ale mistrzostwa Europy to zupełnie inna impreza i takie porównania są zawodne.

Dla Anastasiego Wiedeń to szczęśliwe miasto. W 1999 roku zdobył tam z reprezentacją Włoch złoty medal, teraz z Polską też chciałby stanąć na podium.

Ćwierćfinały

• Polska – Słowacja 3:0 (25:23, 25:17, 25:19)

Polska: P. Nowakowski, B. Kurek, J. Jarosz, M. Kubiak, Ł. Żygadło, M. Możdżonek, K. Ignaczak (libero).

• Włochy – Finlandia 3:1

(25:18, 25:20, 29:31, 25:21)

• Rosja – Bułgaria 3:1

(22:25, 25:19, 25:18, 25:19)

• Serbia – Francja 3:1

(32:30, 25:20, 23:25, 26:24)

Półfinały

(sobota, Wiedeń)

• Polska – Włochy (18, Polsat)

• Rosja – Serbia (15)

Andrea Anastasi, trener Polaków

Cieszę się, że jedziemy do Wiednia. Atmosfera przed mistrzostwami nie była najlepsza, uznano, że trzy porażki w Memoriale Wagnera to zły prognostyk, ale nie przejmowałem się tym. Wiedziałem, że mam jeszcze trochę czasu, a mecze towarzyskie o niczym nie świadczą. Gramy tu dobrze, wierzę w ten zespół, zawodnicy mi ufają, więc jestem dobrej myśli. Mam miłe wspomnienia z Wiednia, w 1999 roku wygrałem tam z Włochami złoty medal mistrzostw Europy. Pamiętam każdą chwilę sprzed lat, bo to był mój pierwszy poważny turniej w roli trenera. Mam nadzieję, że teraz z Polską też staniemy na podium. Nie mówię od razu, że awansujemy do finału i pokonamy Rosję, jak wtedy Włochy, ale będziemy walczyć do końca. Obiecywałem to, gdy zaczynałem pracę z reprezentacją biało-czerwonych.

Marcin Możdżonek, środkowy Polaków

Jesteśmy lepsi i to było widać na boisku od początku. Mieliśmy wyłączyć z gry ich atakującego Martina Nemeca i wykonaliśmy zadanie bardzo szybko. Później robiliśmy to z kolejnymi ważnymi zawodnikami tej drużyny. Wiedzieliśmy, że Słowacy pokonali Bułgarów i Niemców, ale gdy przyszło do gry o wysoką stawkę, nie byli w stanie nam zagrozić. A przecież stać nas nam jeszcze lepszą grę. Będzie okazja pokazać to w półfinale. Z Włochami jeszcze w tym sezonie nie wygraliśmy, ale to przeszłość. W Gdańsku rozbili nas zagrywką, a do meczu w Katowicach nawet nie chcę wracać. Wyrzuciliśmy go z naszej pamięci. W Wiedniu będzie nowe rozdanie, wierzę, że damy sobie radę.

Łukasz Żygadło, rozgrywający

Myślałem, że Słowacy zagrają lepiej, ale to ich problem. W siatkówce na najwyższym poziomie, jak tracisz automatyzm i zaczynasz się zastanawiać, co zrobić, najczęściej popełniasz błąd. I tak właśnie było z nimi. A każdy błąd rodzi kolejny. Takie mecze jak ten nie są łatwe, bo musisz być maksymalnie skoncentrowany, a jak grasz z drużyną teoretycznie słabszą, to wkrada się myśl, że dasz sobie łatwiej radę. Pamiętam słowa Nikoli Grbicia, znakomitego serbskiego rozgrywającego, który zawsze powtarzał, że woli grać z najlepszymi, bo wtedy nie ma problemów z koncentracją. W sporcie najważniejsza jest głowa, ważne więc, że my jej w tych mistrzostwach nie tracimy. Włosi to bardzo trudny rywal. Znam ich doskonale, ale oni mnie też. Wiemy, że mają bardzo dobrą zagrywkę i blok, to ich atuty. Mauro Berruto odmłodził skład, ale wrócił też doświadczony Luigi Mastrangelo i pomógł drużynie. W sobotę wszystko będzie możliwe.

—not. j.p.

Korespondencja z Karlowych Warów

Ćwierćfinałowe zwycięstwo nad Słowacją było bezproblemowe i Polacy jadą do Wiednia bronić mistrzostwa Europy.

Pozostało 98% artykułu
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Siatkówka
Paryż 2024. Polscy siatkarze wicemistrzami olimpijskimi. Francja była wspanialsza
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje