Zenit w porównaniu z bogatym jak na polskie warunki Jastrzębskim Węglem, to finansowy potentat. Gra tam William Priddy, najlepszy siatkarz USA, mistrzów olimpijskich z Pekinu, pół drużyny narodowej Rosji, na czele ze znakomitym atakującym Maksymem Michajłowem, a prowadzi ich Władymir Alekna, reprezentacyjny trener.
Ale zespół z Jastrzębia też nie musi mieć kompleksów. Oprócz Zbigniewa Bartmana i Michała Kubiaka, którzy mają pewne miejsce w reprezentacji Polski, jest też pierwszy atakujący reprezentacji Włoch Michał Łasko, doświadczony Holender Rob Bontje i Amerykanin Russel Holmes, a trener Lorenzo Bernardi to przecież najlepszy siatkarz XX wieku, który nienawidzi przegrywać.
Po dwóch pierwszych setach Rosjanie przegrywali 0:2 i sprawiali wrażenie, że nie wiedzą co się dzieje. Później nabrali powietrza w płuca, a Michajłow przypomniał sobie, że ostatnio zbiera nagrody dla najlepiej atakującego na każdej wielkiej imprezie na której się pojawi. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zenit rozbił polski zespół w trzecim secie, a w czwartym zachował więcej zimnej krwi w najważniejszym momencie i doprowadził do tie breaka.
Michajłow praktycznie się nie mylił, ale po drugiej stronie równie skutecznie atakował leworęczny Łasko, syn Lecha Łaski, mistrza olimpijskiego z Montrealu (1976) w złotej drużynie Huberta Wagnera. Reprezentanta Włoch dzielnie wspierali Bartman z Kubiakiem, a ponieważ obie drużyny bardzo dobrze grały w obronie, było co oglądać.
Tie break był dramatycznym widowiskiem. Jastrzębski Węgiel po dwóch kapitalnych blokach prowadził 12:9, ale kilka minut później było już 14:14, a po ataku Michajłowa Zenit miał setbola (17:16). Na szczęście ostatnie słowo należało do naszego zespołu. Najpierw Łasko, a w ostatniej akcji Kubiak blokowali rywali. Siatkarze z Jastrzębia Zdroju wygrali z mistrzami Rosji 3:2, a Władymir Alekna po raz drugi w krótkim czasie musiał uznać wyższość polskiej drużyny (wcześniej w Wiedniu, w meczu o brązowy medal mistrzostw Europy).