Dlaczego wasza złota drużyna nigdy nie wygrała mistrzostw Europy?
- Ponieważ dla Wagnera była to impreza drugiej kategorii. W sezonie mistrzostw Europy dawał odpocząć starszym, doświadczonym zawodnikom, którzy byli tej drużynie niezbędni. Ale niewiele brakowało nam do złota w Finlandii w 1977 roku. Prowadziliśmy ze Związkiem Radzieckim bardzo wysoko, trener Jerzy Welcz dawał wszystkim pograć, a u nich wszedł Paweł Seliwanow i sam z nami wygrał. Nie da się ukryć, że pokpiliśmy wtedy sprawę.
Pana zdaniem Grzegorz Bociek, który zastąpi Bartmana, udźwignie ciężar odpowiedzialności?
- Nie ma doświadczenia, nawet ligowego, to fakt, ale jeśli dostanie wsparcie od kolegów, da sobie radę. To twardy chłopak z mocną psychiką, tytan pracy. A przy tym gigant – ma 209 cm wzrostu i nokautujące uderzenie w ataku i na zagrywce. Za dwa lata może być ostoją reprezentacji, ale już teraz zdarzają mu się mecze, kiedy nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Zresztą na tej pozycji mamy też Kubę Jarosza, to on jest nominalnie pierwszym atakującym.
Pan też, jak większość, stawia w tych mistrzostwach na sukces Rosjan?
- Są najlepsi, choć zdarzają im się wpadki. Groźni będą też Włosi, Serbowie i nieobliczalni Francuzi. Ale jak powiedziałem wcześniej – liczę, że to Polacy zagrają z Rosją w finale.