Wymienić ich łatwo: Asseco, Skra, Zaksa i Jastrzębski Węgiel. Te kluby w czasach ligi zawodowej, czyli od 2000 roku, zdobywały tytuły mistrzów Polski, tylko one mają budżety powyżej 8 mln złotych (średnia pozostałych to ok. 4–5 mln), trudno zaprzeczyć, że to największa siła PlusLigi.
Nudy jednak nikt się nie spodziewa, bo zmian jest dużo. Mistrzowie, czyli Asseco Resovia, wzmocnili się niemal w każdej linii. Doszli reprezentacyjny rozgrywający Fabian Drzyzga, przyjmujący Peter Veres (Węgry) i Nikołaj Penczew (Bułgaria), atakujący Dawid Konarski. Z nimi i z tymi, którzy pozostali w Rzeszowie, trener Andrzej Kowal nie musi się bać startów ligowych i rozgrywek europejskich.
W Skrze przemeblowanie składu jest większe, najważniejsze wydaje się to, co Miguel Angel Falasca, dawny rozgrywający Skry, pokaże jako trener, następca Jacka Nawrockiego. Na razie spowodował powrót na stare śmieci Stephana Antigi, dojdzie też silne transferowe wsparcie z Francji, Argentyny i Polski. Skra na piątym miejsce w lidze – w Bełchatowie mówią, że to nie może się powtórzyć.
W Kędzierzynie liczą na to, że choć w drużynie nie ma już Brazylijczyka Felipe Fontelesa (najlepszego siatkarza PlusLigi 2012/2013) i trenera Daniela Castellaniego, nowy trener Sebastian Świderski dobrze wyjdzie z roli asystenta. Następcą Fontelesa jest Holender Dick Kooy, przybył potężnie atakujący Grzegorz Bociek. Wiele zależeć będzie od zdrowia rozgrywającego Pawła Zagumnego, z nim w pełni formy Zaksa ma skład na medal.
Jastrzębie nie straciło swego kapitana Michała Łasko, z Bydgoszczy przyszedł słowacki rozgrywający Michał Masny, pojawił się także belgijski środkowy Simon Van De Voorde. Lorenzo Bernardi wciąż dyryguje przemeblowaną drużyną, której stawia się zawsze wysokie cele. Pierwszy mecz ligowy to była jednak poważna wpadka. Porażkę 1:3 u siebie z Indykpolem AZS Olsztyn chyba można zrzucić na brak zgrania, następnych już raczej nie.