Polscy harcerze z Londynu

Grają w szkolnej sali na Ealingu. Radości z tego grania mają dużo, bo są mistrzami Anglii. Już nie pierwszy raz.

Publikacja: 08.12.2013 12:00

Dzielnica Ealing to od wielu lat serce polskiego Londynu

Dzielnica Ealing to od wielu lat serce polskiego Londynu

Foto: Polonia Londyn

Logo jest czerwone. W wersji pełnej dynamiczny napis „Polonia!”, w skróconej tylko P z wykrzyknikiem. Ale wygląda dobrze i można śmiało mówić, że znaczy także „Power of Volleyball”, albo lepiej: „Power of Polish Volleyball”.

Paru obcokrajowców na Ealingu też gra, lecz siłą drużyny od zawsze są Polacy. Zmieniają się, przyjeżdżają, odjeżdżają, czasem wpadną na jeden sezon jak Sławomir Master, ponaddwumetrowy rozgrywający, który potem zagrał nawet krótko w Jastrzębskim Węglu, ale kilku zawsze trwa dłużej.

Legendę tworzy teraz Grzegorz Niski, nr 11, rozgrywający. Łatwo rozpoznać, bo ma długie włosy, choć czterdziestka na karku. Dwójka dzieci, słucha rocka i heavy metalu. Z wykształcenia nauczyciel wychowania fizycznego po AWF i trener siatkówki. Zarabia na życie renowacją starych luster i złoceniem ich XVII-wiecznych ram. Jest w tej dziedzinie w trójce najlepszych specjalistów w Anglii. Grał w Polsce, gra w Londynie. Nie wie, kiedy przestać.

Rodzice zadbali

Konkurencję robi mu ostatnio Bartosz Kisielewicz, nr 6, 27 lat, żona i jedno dziecko. Każdy mówi, że to dziś najlepszy rozgrywający angielskiej ekstraklasy, czyli ligi Super8.

Przyjechał do Anglii 3 lata temu, z doświadczeniem zawodowym, jakie dała mu gra w pierwszoligowej Stali Nysa (choć sam przyznaje, że grzał tam ławę), wcześniej w Ikarze Legnica i Juventurze Wałbrzych. Pracuje jako handlowiec w firmie meblarskiej. Czasem w pracy spędza wiele godzin i brakuje mu czasu na treningi. Pogra w Londynie jeszcze parę ładnych lat, bo chce, by córka zdobyła angielską edukację.

Są jeszcze bliźniacy Sallerowie, Michał i Andrzej, wiek 37 lat. Urodzili się w Anglii, obaj byli reprezentantami Wielkiej Brytanii. Rodzice zadbali jednak, by synowie nie stracili więzi z ojczyzną przodków, zapisali ich do polskiego harcerstwa, na treningi siatkówki do polskiej drużyny. W Polonii od 17 lat, znaczy dwa filary.

Michał Saller, zwany Michasiem, kawaler, jest kapitanem. Nr 3, przyjmujący. Pracuje w firmie marketingowej. Andy Saller, libero (najlepszy w Anglii), nr 8, żonaty, jedno dziecko. Ma pracę w banku, więc w robocie organizacyjnej w klubie też się sprawdza.

Trener to Krzysztof Hykiel, były siatkarz Polonii. Choć urodzony w Anglii – mama Angielka, ojciec Polak, lotnik – świetnie mówi po polsku. Tak jakoś wyszło, że ojciec niechętnie uczył się angielskiego, więc mama pewnego dnia stwierdziła, że nie ma wyboru, ona nauczy się polskiego i dom będzie polski. W stanie wojennym wysyłała z Londynu paczki do kraju męża. Teraz to już pani na emeryturze.

Krzyś został siatkarzem ze względu na wzrost. Były trener Polonii Londyn zobaczył go w polskim kościele, zagadnął po mszy. Z zawodu Chris Hykiel jest nauczycielem chemii, fizyki i matematyki. Pracuje w zawodzie. Dzień pracy ma długi: pedagog od 7 do 19. Powrót do domu, obiadokolacja i jazda na trening, zwykle od 20. W łóżku gdzieś o godz. 1 w nocy. – Każdy z nas ma niemal tak samo. Siatkówka to w Anglii dyscyplina amatorska. Bez pracy zarobkowej się nie da – mówi.

Drużynę wymyślili czterdzieści lat temu dwaj harcerze, Maciej Behnke i Henryk Pauliński. Nazwali ją Polish YMCA, bo idea rozkwitła pod skrzydłami londyńskiego oddziału Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej. YMCA dała środki na rozruch, pierwszych kandydatów do gry znaleziono w emigracyjnym harcerstwie. Dostali się na początek do trzeciej ligi angielskiej – Division 3.

W ówczesnej pierwszej lidze (Division 1) grał już polski zespół, Gryf, z którego przyszedł pomóc Polonii jeden z pierwszych trenerów Andy Mackiewicz, i tak zaczęła się współpraca. W 1978 roku, gdy Gryfowi posypała się drużyna, kluby połączyły siły.

Na początku szło różnie, ale krok po kroku awansowali. Pierwsze tytuły mistrzów Anglii przyszły w połowie lat 80. gdy drużynę prowadził James Tytko. Opowiadać, że halowa siatkówka wiele znaczy na sportowej mapie Anglii, byłoby dużą przesadą, ale dla Polonii – powód do chwały był. Nawet jak później przyszły gorsze wyniki, zmieniali się grający i trenerzy, duch nie gasł.

Anglicy nic nie wiedzą

Warto było czekać – od 14 lat Polonia Londyn jest w czwórce najlepszych zespołów ligi. Maciej Behnke jest wciąż blisko drużyny, jeszcze pracuje jako sędzia stolikowy na meczach Polonii u siebie, to znaczy w szkole na Ealingu. Wie wszystko o polonijnej siatkówce, na przykład, że do Holu Sławy angielskiej siatkówki w 2010 roku wpisano Aleksa Bialokoza i Jurka Jankowskiego, obaj z Polonii Londyn. Widział też, jak w kwietniu tego roku Polonia grała w finale z Team Northumbria, jak po porażce 1:3 wygrała rewanż 3:1 i o wszystkim decydował „złoty set”, 15:13 dla następców polskich harcerzy z Londynu.

Anglicy nic nie wiedzą o siatkówce halowej i ten sukces dla nich znaczy mało. Niektórzy widzieli rozgrywki na plaży i tyle. Londyńskie igrzyska w 2012 roku i mecze w hali na Earl's Courcie niewiele zmniejszyły tę lokalną niewiedzę.

Tyle dobrego, że przed olimpiadą nieznany sport dostał 3,5 miliona funtów na rozwój, by wstydu na igrzyskach nie było. Liga siatkarska jednak jest od dawna, nawet ma parę szczebli. Najwyższy to Super8. Grają w niej w większości emigranci albo ich potomkowie, jeśli jakiś Brytyjczyk, to zwykle namówiony przez kolegów student.

Jak przejrzeć składy obu grup Super8, męskiej i kobiecej, to parę polskich nazwisk jeszcze się spotka. Polonia Londyn ma zresztą i damską drużynę (nazywa się trochę inaczej, Polonia IMKA, jest na drugiej pozycji w lidze), ale w niej Polka gra dziś tylko jedna, środkowa Anna Wachuła.

Ten rok przyniósł CBL Polonii Londyn z Ealingu więcej optymizmu niż zwykle. Jeszcze przed kwietniowym finałem zawiązał się oficjalny Klub Kibica, rzecz w siatkówce na Wyspach nieznana. Klub liczy 80 członków, robi hałas za 800, na mecze w sumie przychodzi 180–200 osób. Klub doczekał się wzmianek w radiu i w prasie.

Jest sponsor

Znalazł się sponsor, też rzadkość. Największe polskie biuro księgowe z siedzibą w Londynie – Capital Business Links Ltd. Szef CBL Piotr Kubalka uwierzył, że nawet w Anglii siatkówka ma wartość marketingową.

Pomoc przyda się bardzo, bo jak tu podtrzymywać chwałę polskiej siatkówki za kilkadziesiąt funtów miesięcznej składki od każdego – ledwie starcza na halę, sprzęt i podróże.
– Będziemy mogli trenować częściej niż dwa razy w tygodniu, grać więcej na wyjazdach, rozpocząć szkolenie młodzieży, a może nawet przeprowadzimy się do większej hali – mówi z nadzieją wiceprezes Polonii Bartosz Łuszcz. Dzięki sponsorowi Polonia przyjechała jesienią do Bełchatowa, trenowała parę dni po zawodowemu i zagrała nawet mecz kontrolny, z PGE Skrą, wynik 1:3. Trener Chris Hykiel ogląda pamiątkowy protokół i do dziś się dziwi, jak wygrali seta.

Współpraca ze Skrą dała i inne owoce: londyńskie spotkanie z bełchatowskimi specami od marketingu oraz udział pary Jędrzej Maćkowiak (Skra) i Bartosz Kisielewicz (Polonia) w City Beach Volleyball Championships, na plaży w Canary Wharf. Zajęli trzecie miejsce.

Od końca września do kwietnia ważna jest już tylko liga i Puchar Anglii. W Pucharze awansowali do ćwierćfinału po zwycięstwie 3:0 nad Manchester Marvels. Liga trwa.
W sobotę mecz u siebie z wicemistrzem – Team Northumbria. Rywale się zawzięli, są na samej górze ekstraklasy. Trenują codziennie – jak nikt inny w lidze, bo to drużyna samych studentów. Jeszcze nie przegrali tej jesieni żadnego z ośmiu spotkań. Polonia owszem, trzy przegrała, ale trzecie miejsce nie jest złe.

Do salki St. Benedict’s School (adres: 54 Eaton Rise, London, W 5 2ES) trafić łatwo: 10 minut spacerem od stacji metra Ealing Broadway, na której zatrzymują się pociągi linii District i Central. Wejście od Marchwood Crescent, 50 m po prawej. Można też przyjechać samochodem. Wygodny parking jest blisko szkoły.

Na Facebooku CBL Polonii Londyn, obok zaproszenia na Super8 Volleyball Saturday jest jeszcze jedna dobra wiadomość – w chłodne sobotnie popołudnie znów stanie przy szkole stoisko z polskimi hot-dogami i hamburgerami. Wstęp na mecz, jak zawsze, bezpłatny.

Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego