Logo jest czerwone. W wersji pełnej dynamiczny napis „Polonia!”, w skróconej tylko P z wykrzyknikiem. Ale wygląda dobrze i można śmiało mówić, że znaczy także „Power of Volleyball”, albo lepiej: „Power of Polish Volleyball”.
Paru obcokrajowców na Ealingu też gra, lecz siłą drużyny od zawsze są Polacy. Zmieniają się, przyjeżdżają, odjeżdżają, czasem wpadną na jeden sezon jak Sławomir Master, ponaddwumetrowy rozgrywający, który potem zagrał nawet krótko w Jastrzębskim Węglu, ale kilku zawsze trwa dłużej.
Legendę tworzy teraz Grzegorz Niski, nr 11, rozgrywający. Łatwo rozpoznać, bo ma długie włosy, choć czterdziestka na karku. Dwójka dzieci, słucha rocka i heavy metalu. Z wykształcenia nauczyciel wychowania fizycznego po AWF i trener siatkówki. Zarabia na życie renowacją starych luster i złoceniem ich XVII-wiecznych ram. Jest w tej dziedzinie w trójce najlepszych specjalistów w Anglii. Grał w Polsce, gra w Londynie. Nie wie, kiedy przestać.
Rodzice zadbali
Konkurencję robi mu ostatnio Bartosz Kisielewicz, nr 6, 27 lat, żona i jedno dziecko. Każdy mówi, że to dziś najlepszy rozgrywający angielskiej ekstraklasy, czyli ligi Super8.
Przyjechał do Anglii 3 lata temu, z doświadczeniem zawodowym, jakie dała mu gra w pierwszoligowej Stali Nysa (choć sam przyznaje, że grzał tam ławę), wcześniej w Ikarze Legnica i Juventurze Wałbrzych. Pracuje jako handlowiec w firmie meblarskiej. Czasem w pracy spędza wiele godzin i brakuje mu czasu na treningi. Pogra w Londynie jeszcze parę ładnych lat, bo chce, by córka zdobyła angielską edukację.
Są jeszcze bliźniacy Sallerowie, Michał i Andrzej, wiek 37 lat. Urodzili się w Anglii, obaj byli reprezentantami Wielkiej Brytanii. Rodzice zadbali jednak, by synowie nie stracili więzi z ojczyzną przodków, zapisali ich do polskiego harcerstwa, na treningi siatkówki do polskiej drużyny. W Polonii od 17 lat, znaczy dwa filary.