Ćwiczenia z przezroczystości

Rozmowa z Michałem Bielawskim, reżyserem filmu „Drużyna” o reprezentacji Polski w siatkówce. Premiera 8 sierpnia.

Publikacja: 04.08.2014 08:00

Ćwiczenia z przezroczystości

Foto: materiały prasowe

Po filmie o piłkarskim mundialu '82 nakręcił Pan „Drużynę". Nie ma strachu przed łatką reżysera od sportu?

To mi nie grozi. Zrobiłem też film o przełomie 1989 roku, więc równie dobrze można powiedzieć, że robię filmy o „Solidarności"

W filmie „Mundial. Gra o wszystko" mamy obie te grupy. Uczestników mistrzostw świata w Hiszpanii i opozycjonistów internowanych wówczas w Białołęce. Dobrze się rozmawiało o tamtych czasach?

Kiedy uprzedzałem piłkarzy o kontekście filmu, nie wszyscy byli pewni, czy chcą być częścią opowieści. Internowani od razu „wskoczyli w te buty". Dla nich oznaczało to inne spojrzenie na sprawy. Była jeszcze trzecia grupa – dziennikarze. Pracownicy TVP też nie zawsze chcieli występować – tak jak montażysta, który wciskał guzik, żeby widzowie w kraju nie zobaczyli transparentów „Solidarności" na hiszpańskich trybunach.

Przeglądanie starych materiałów stało się powrotem do dzieciństwa?

Części meczów wtedy, będąc ośmiolatkiem, nie oglądałem. Początek turnieju był rozczarowujący i dopiero mecz przeciwko Peru pogonił wszystkich z podwórka do domu. Nie widziałem też spotkania z ZSRR – byłem na wakacjach, a jedyny telewizor w okolicy został ukradziony. Nie widziałem więc tych transparentów „Solidarności" na trybunach. Słuchałem meczu w radiu patrząc jednocześnie na rozkładówkę tygodnika „Razem", gdzie na zdjęciach zebrano „dream team" tych mistrzostw. Oczywiście było tam przynajmniej trzech graczy ZSRR, wśród nich Ołeh Błochin podpisany jako: „szybszy od wiatru, lepszy od Maradony". Bardzo mnie to drażniło, więc kiedy tylko Błochin dostawał piłkę z nadzieją patrzyłem na zdjęcia Bońka i Smolarka i wyobrażałem sobie, że zaraz dadzą mu radę.

W podwórkowych meczach był Pan „Bońkiem"?

Tak, bo on był towarem na eksport, ulepionym z innej gliny. Niósł nadzieję. To był koleś który się wyróżniał.

Nie bał się Pan demitologizacji dziecięcego idola przy okazji rozmów na potrzeby filmu?

Jasne, że tak. Jednak Zbigniew Boniek okazał się bardzo chętny i gotów do współpracy. Jego odpowiedzi były często zaskakujące i na miarę jego formatu. Rozmowa nam popłynęła. Część piłkarzy chętnie w to „weszła", część – choćby Grzegorz Lato – mniej. Władysław Żmuda – choć ostrzegano mnie, że słowa z niego nie wycisnę – powiedział bardzo wiele. Dobrze poszło ze Stefanem Majewskim. W filmie jest ostatni wywiad z Włodzimierzem Smolarkiem. Żałuję, że nie udało się namówić na przyjazd do Polski Andrzeja Buncola.

Iskra rozpalona w Hiszpanii zgasła cztery lata później w Meksyku.

Byłem wówczas w okresie dziecięcych przesądów i odniosłem wrażenie, że Polacy przegrywają, gdy oglądam mecz. Później nie chciałem patrzeć, ale mimo to nie grali lepiej. Nie udało mi się zakrzywić rzeczywistości.

Ogląda Pan piłkę do dziś?

Nie jestem fanatykiem, nie wiem wszystkiego o reprezentacji, ale kiedy Polska gra zawsze oglądam. Bardzo przeżywałem mistrzostwa w Korei i Japonii – pamiętam ten napompowany nadzieją balon i wiarę, że Jerzy Engel coś zrobi. I pamiętam ogromne rozczarowanie, którego wyrazem była piosenka Maleńczuka „Mundialeiro". Ze smutkiem oglądałem też Euro 2012. Dziś uważam, że tej reprezentacji nie wychodzi, bo piłkarze nie są drużyną. Nie współpracują.

Widział Pan inne filmy dokumentalne o sporcie?

Wiele. Jestem fanem filmów, które są na sportowo-niesportowej granicy. Takich jak „Czekając na Joe", znakomitego alpinistycznego thrillera. Z filmów piłkarskich: „Dwóch Escobarów" (o kolumbijskim piłkarzu Andrésie zamordowanym po strzeleniu samobójczego gola podczas MŚ w 1994 roku i Pablu, szefie kartelu narkotykowego – bk), artystyczny „Zidane – portret XXI wieku", czy „Jedna noc w Turynie" (o udziale Anglików w MŚ 1990 zakończonym półfinałową porażką z Niemcami – bk).

Skąd pomysł na siatkówkę?

Dostałem propozycję od producentów. Uznali, że skoro zrobiłem jeden film sportowy, to będę w stanie zrobić drugi. A że moja żona ogląda każdy mecz siatkarzy – i widzę co to z nią robi – uznałem, że się podejmę. Wejdę w obce środowisko i sportretuję je najlepiej jak się da.

Siatkarze nie są teraz na szczycie popularności.

Film nie opowiada o najlepszym sezonie reprezentacji, ale odwołuje się do repertuaru uniwersalnych tematów. Do tego, czym jest dla człowieka wyzwanie. Do tego, jak ktoś całe życie pracuje, by coś osiągnąć. Rywalizacja ma walor natychmiastowości – od razu widać, czy się udało czy nie. Jak nie, można pokazać jak sobie radzić z porażką. Sport to prawdziwie ludzka sprawa i warto pokazać go tak, by móc patrzeć bez zażenowania, które okazują niektórzy intelektualiści. Już podczas dokumentacji przekonałem się, że siatkówka to kopalnia obrazów, niesamowitych sekwencji – od zbliżeń dłoni, czyli narzędzi pracy, po szerokie plany.

Trudno było oswoić środowisko?

Wiedziałem, że wchodzę tam z pozycji kogoś, kto zawraca gitarę, jest intruzem. Mimo, że nigdy nie ich krytykowałem, niosłem ze sobą spadek po wszystkich ludziach z kamerą. Chwilę wcześniej telewizja nakręciła reportaż-paszkwil o tym, że Polacy nic nie osiągnęli w igrzyskach olimpijskich. Zawodnicy nie chcieli wpuszczać mnie z kamerą do domu, bo już raz tak zrobili i wykorzystano to przeciwko nim. Dlatego film robiony był metodą obserwacyjną – korzystałem z długich obiektywów, żeby nie zakłócać ich zajęć. Ta praca przypominała warsztaty z przezroczystości. Wszystko po to, by się przekonali, że szanuję ich pracę i nie jestem przeciwko nim. Z każdym kolejnym dniem zdjęciowym lody się przełamywały i zrobiłem to, czego, wydawało się, nie dam razy zrobić.

Kolejny film będzie o sporcie?

Będzie o tym, co wiatr Halny robi z góralami.

Rozmawiał Bartosz Klimas

Po filmie o piłkarskim mundialu '82 nakręcił Pan „Drużynę". Nie ma strachu przed łatką reżysera od sportu?

To mi nie grozi. Zrobiłem też film o przełomie 1989 roku, więc równie dobrze można powiedzieć, że robię filmy o „Solidarności"

Pozostało 95% artykułu
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy