Po filmie o piłkarskim mundialu '82 nakręcił Pan „Drużynę". Nie ma strachu przed łatką reżysera od sportu?
To mi nie grozi. Zrobiłem też film o przełomie 1989 roku, więc równie dobrze można powiedzieć, że robię filmy o „Solidarności"
W filmie „Mundial. Gra o wszystko" mamy obie te grupy. Uczestników mistrzostw świata w Hiszpanii i opozycjonistów internowanych wówczas w Białołęce. Dobrze się rozmawiało o tamtych czasach?
Kiedy uprzedzałem piłkarzy o kontekście filmu, nie wszyscy byli pewni, czy chcą być częścią opowieści. Internowani od razu „wskoczyli w te buty". Dla nich oznaczało to inne spojrzenie na sprawy. Była jeszcze trzecia grupa – dziennikarze. Pracownicy TVP też nie zawsze chcieli występować – tak jak montażysta, który wciskał guzik, żeby widzowie w kraju nie zobaczyli transparentów „Solidarności" na hiszpańskich trybunach.
Przeglądanie starych materiałów stało się powrotem do dzieciństwa?