Rz: Dwa mecze mistrzostw świata wygrane po 3:0. Spodziewał się pan aż tak dobrego początku?
Piotr Gruszka:
Jest dobrze. Widać to po grze drużyny, słychać w wypowiedziach zawodników. Ale chłopcy muszą utrzymać chłodne głowy. O wyniku w tak długim turnieju nie decyduje tylko forma sportowa, ale też przygotowanie fizyczne.
Z Australijczykami wygraliśmy pewnie, choć zdarzały się niepotrzebne błędy, chwile nonszalancji, problemy w ataku...
Możemy i powinniśmy zagrać lepiej. Na razie bardzo dobrze przyjmujemy, świetnie rozdziela piłki Paweł Zagumny. W ataku na początku nie bardzo mógł się wstrzelić Mariusz Wlazły. Pewnie po słabszym początku wielu trenerów by go zmieniło, ale Stephane Antiga tego nie zrobił – i słusznie. On go zna, wie, jak Mariusz reaguje, jak rozwija się w miarę upływu czasu. Kibice przyzwyczaili się, że on ma zawsze spektakularnie kończyć piłki i – jak to się mówi – wbijać gwoździe. Spokojnie! Poczekajmy i nie krytykujmy, bo będzie jeszcze czas, żeby się rozkręcił. Moim zdaniem Australijczycy zagrali znacznie lepiej, niż pokazuje wynik. Największe problemy mieli ze skończeniem pierwszego ataku, ale poza tym nie byli wcale drugorzędnym rywalem.