Janusz Pindera ?z Łodzi
Mecz z Brazylią będzie długo wracał we wspomnieniach, bo nieczęsto się przecież obala pomniki. A Canarinhos na pomnik sobie zasłużyli, zdobywając w ostatnich latach trzykrotnie mistrzostwo świata, złoty medal igrzysk w Atenach (2004) oraz dwukrotnie srebrne medale olimpijskie w Pekinie (2008) i Londynie (2012). Właściwie na pomnik zasłużył też trener tej niezwykłej drużyny, Bernardo Rezende, który od 1994 roku, pracując z żeńską i męską reprezentacją Brazylii, zdobył 51 medali, w tym 31 złotych, na prestiżowych imprezach.
O szacunku dla Rezende i jego pracy mówił po meczu trener naszej drużyny Stephane Antiga, ale powiedział też, że nieobecność na konferencji prasowej stoi w wyraźnej sprzeczności z zasadami, których trenerzy i kapitanowie drużyn muszą przestrzegać.
A nie były to jedyne budzące wątpliwości zachowania wielkich mistrzów. Do pierwszego zgrzytu doszło podczas prezentacji, później wielokrotnie iskrzyło pod siatką, a Marcin Możdżonek powiedział, że prowokacje rywali nie należały do miłych. Po ostatniej piłce i weryfikacji wideo, która przesądziła o wygranej Polaków, Canarinhos wpadli w szał. Nie tylko zawodnicy i trener, ale też inne osoby ze sztabu. Doszło do szarpaniny, wyzwisk, ktoś rzucił ręcznikiem w supervisora tego spotkania, na szczęście nie skończyło się większą bijatyką.
W siatkówce takie zachowania są niespotykane. Rezende i jego syn Bruno, kapitan Brazylijczyków, nie zjawili się na konferencji prasowej, a inni zawodnicy - co jest ich obowiązkiem- nie przeszli przez strefę wywiadów, gdzie czekali dziennikarze.