Finał: Polska - Brazylia

Po ośmiu latach polscy siatkarze znów w finale mistrzostw świata i tak jak w Japonii ich rywalem będą w katowickim Spodku Brazylijczycy. W półfinałach Polacy wygrali z z Niemcami 3:1, a Brazylia z Francją 3:2.

Publikacja: 21.09.2014 00:54

Finał: Polska - Brazylia

Foto: AFP

Faworytem w tym spotkaniu była Polska, ale siatkówka to sport, który uczy pokory. Rosjan, wielkich faworytów tych mistrzostw nie ma w walce o medale, wcześniej odpadli Amerykanie, Włosi, Bułgarzy. Patrząc na rywalizację naszych siatkarzy z Niemcami w aspekcie historycznym nie było powodów do obaw, ale kiedy gra się o finał mistrzostw świata wszystko jest możliwe. Tym bardziej, że Niemcy mają Georga Grozera, killera, który potrafi sam wygrywać mecze. Ale tym razem urodzony w Budapeszcie Niemiec nie wpłynął na przebieg tego spotkania, w trzecim secie doznał kontuzji, zszedł z boiska, a zastąpił go Jochen Schoeps.

Pierwszy set był nerwowy. Rywale długo prowadzili (8:5, 18:15), Polacy cierpliwie gonili, ale nie grali najlepiej, choć zaczęli przecież w sprawdzonym składzie: z Fabianem Drzyzgą na rozegraniu, Mariuszem Wlazłym w ataku, Michałem Winiarskim i Mateuszem Miką na lewym skrzydle, dwójką środkowych (Piotr Nowakowski i Karol Kłos) oraz z Pawłem Zatorskim (libero).

O to właśnie Zatorski popisał się przyjęciem prawdziwej serwisowej bomby Grozera (131 km/godz) na początku tego seta, a kilka sekund później Wlazły w odpowiedzi uderzył z podobną siłą i odrobiliśmy punkt. Od stanu 20:20 Niemcy nie dyktowali j¨ż warunków, choć twarda walka w tej partii trwa do ostatniej piłki. Wprowadzony za Winiarskiego Michał Kubiak nie po raz pierwszy pokazał, że w przepychankach na siatce jest mocny i skuteczny. W tym momencie Polacy prowadzili 1:0 i do drugiego przystępowali w dobrych humorach.

Niewiele jednak brakowało, by go stracili. Kiedy po ataku Wlazłego mieliśmy siedem punktów przewagi (18:11) drużyna Stephane'a Antigi nagle straciła koncentrację i całą przewagę. Niemcy doprowadzili do wyrównania i zrobiło się nerwowo. Co więcej chwilę później mieli setbola, ale go nie wykorzystali. Przy stanie 25:24 dla rywali głowę zupełnie stracił mierzący 207 cm niemiecki środkowy Max Guenthoer i popełnił szkolny błąd atakując nieprawidłowo przechodzącą piłkę. Tego było już za wiele. Najpierw Wlazły wystrzelił z prawego skrzydła kolejny pocisk, a w następnej akcji Christina Fromm po raz kolejny przekonał się jak nieprzyjemny potrafi być polski blok i było już 2:0 w setach, a wielki finał z Brazylią stawał się coraz bardziej realny.

Tym bardziej, że w kolejnej partii Niemcy dość długo nie mieli wiele do powiedzenia, przegrywali 10:15 i co niektórzy pisali już o szybkiej wygranej naszego zespołu.

Niestety znów przypomniała o sobie największa przywara tej drużyny – nagły spadek koncentracji. Rywale szybko odrobili straty, wyszli na prowadzenie i w końcówce wytrzymali ciśnienie utrzymując przewagę.

I kiedy realna była groźba, że przyjdzie grać tie breaka Polacy pokazali klasę w partii czwartej. Po asie Wlazłego (22 pkt w tym spotkaniu) prowadzili 13:10, po kolejnej jego znakomitej zagrywce było już 23:19 i to on zdobył ostatni punkt błyskawicznym atakiem (25:21). Mecz trwał 2,04 godz i choć może nie stał na najwyższym poziomie trzymał w napięciu do końca. No, ale jak grają mistrzowie horrorów, to nie może przecież być inaczej.

Brazylia znów w finale

W drugim półfinale Francja przegrała z Brazylią dopiero w tie breaku. Napięcie rosło w tym spotkaniu z minuty na minutę. W trzeciej partii przy stanie 1:1 o tym, kto wyjdzie na prowadzenie 2:1 w setach decydowała tak naprawdę jedna piłka. Powie o tym na konferencji prasowej trener Trójkolorowych Laurent Tillie. – Byliśmy bliscy wielkiego sukcesu, mecz był wyrównany, ale mieliśmy świadomość, że o wygranej będą decydować detale. I tak właśnie było. Teraz musimy jednak już o tym zapomnieć i zdobyć brązowy medal. Bardzo tego pragniemy – dodał Tillie.

Tie break mógł wyglądać inaczej gdyby atakujący Francuzów Sidibe wykorzystał swoje szanse mając dwukrotnie przed sobą pojedynczy blok, ale nadział się na wyciągnięte ręce rywala i w tym momencie Canarinhos powiększyli przewagę, które nie oddali już do końca.

Bernardo Rezende chwalił Francuzów mówiąc, że nikt nie gra w siatkówkę tak subtelnie, technicznie jak oni, a obrona Trójkolorowych jest wprost bajkowa. Przepraszał też, że nieobecność na konferencjach prasowych w Łodzi tłumacząc, że na pewno nie chciał tym nikogo urazić. Jego syn Bruno, kapitan Brazylijczyków znów wtrącił jednak swoje trzy grosze dotyczące prowokacyjnych zachować niektórych polskich zawodników przypominając przegrany mecz z naszą reprezentacją, ale jego słowa nie zabrzmiały zbyt przekonywująco. On też chwalił Francuzów potwierdzając, że grali w tych mistrzostwach fantastycznie i dodał, że nie ma większego znaczenia, kto będzie rywalem Canarinhos w finale. Najważniejsze, że trzykrotni mistrzowie świata zagrają o czwarty tytuł.

W tym momencie Rezende jeszcze nie wiedział, że rywalem jego drużyny będą Polacy, którzy już raz pokonali Canarinhos w tych mistrzostwach.

Janusz Pindera w Katowic

Powiedzieli:

Vital Heynen (trener Niemców)

– Dziś była szansa na zwycięstwo i awans do finału, choć twierdzę, że Polacy grają w tym turnieju znakomicie. My pokazaliśmy, że potrafimy walczyć nawet jak się na nie układa. Przegrywaliśmy wysoko, ale odrabialiśmy straty i biliśmy się do samego końca o każdą piłkę. Mam nadzieję, że nasz sukces wpłynie na zwiększenie popularności tej dyscypliny w Niemczech. Za chwilę będę udzielał wywiadu niemieckiej telewizji, proszę mi wierzyć to nie zdarza mi się często

Jochen Schoeps:

Trzy sety były bardzo wyrównane, w czwartym zbyt szybko straciliśmy koncentrację. Grozer doznał kontuzji, ja go zastąpiłem, ale nie byłem w najwyższej formie i nie jestem z siebie zadowolony. Mam nadzieję, że uraz Grozera nie jest zbyt poważny i zagra z Francją w meczu o brązowy medal. Chciałbym jeszcze podkreślić, że Polacy bardzo dobrze zagrywali i mieliśmy z tym duży problem.

Michał Winiarski:

Długo walczyliśmy sami ze sobą. Mieliśmy świadomość, że finał jest na wyciągnięcie ręki. Co ja mogę więcej powiedzieć. Cieszę się bardzo, że zagramy w finale, tylko to się liczy. A to jak wyglądało to spotkanie nie ma większego znaczenia.

Dla mnie to prawdopodobnie ostatnie mistrzostwa, więc chyba nie muszę dodawać jakie to ma znaczenie. Tylko ja wiem ile kosztował mnie powrót do gry po tym co zdarzyło się w spotkaniu z Iranem. Plecy wciąż bolą, muszę brać środki przeciwbólowe, więc tym większa radość, że jestem tu gdzie jestem, że po raz drugi w karierze zagram w finale mistrzostw świata.

Stephane Antiga:

Myślę, że zdają sobie państwo sprawę jak bardzo jesteśmy szczęśliwi. To nie był nasz dobry mecz, kluczem do sukcesy była cierpliwość. Nie boimy się Brazylii, wiemy jak z nimi wygrywać, do tego gramy u siebie, przed wspaniałą publicznością, która bardzo nam pomaga. Jestem dobrej myśli przed finałem.

Ludzie mówią, że ta drużyna może jest trochę za młoda na wielkie sukcesy, nie wierzyli, że trener bez doświadczenia może walczyć z nią o medale. Cóż mogę odpowiedzieć niedowiarkom ? Zgoda to były ryzyko, ale pomaga mi bardzo doświadczony Philippe Blain. Nie mówię, że jestem najlepszym trenerem na świecie, ale miałem pomysł i konsekwentnie go realizowałem, nie bałem się ryzyka. No i się udało.

Pytano mnie dlaczego wziąłem Mateusza Mikę ? Bo jest dobrym zawodnikiem, ma znakomite przyjęcie i robi postępy. Dobrze zagrywa, blokuje, jest coraz skuteczniejszy w ataku. Potrafi radzić sobie ze stresem, co udowodnił w trakcie Ligi Światowej, dlatego gra w tej drużynie.

Wysłuchał: j.p.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia