Faworytem są mistrzowie świata, ale Belgowie dwa lata temu na takiej samej imprezie pokazali, że potrafią sprawiać niespodzianki. Pokonali wtedy Włochów i dopiero w ćwierćfinale przegrali z Serbią, zajmując siódme miejsce. A że nie był to przypadek, świadczą chociażby ich znakomite mecze z USA i Francją w Krakowie podczas ubiegłorocznych mistrzostwach świata. Ulegli tam znacznie wyżej notowanym rywalom dopiero w tie-breaku.
Polacy nawet nie myślą, że może się im powinąć noga. Czasy, gdy drużyna Raula Lozano przegrywała z Belgami na mistrzostwach Europy w Moskwie (2007), znają jedynie ze słyszenia. Do Bułgarii przylecieli, by wygrywać. W sparingowych meczach dwukrotnie pokonali w Bratysławie Słowację, tu w Warnie podobne wrażenia chcą zafundować Belgom, Słoweńcom i Białorusinom.
W odnowionym Pałacu Sportu w Warnie na pierwszy ogień pójdą dziś Czerwone Smoki, jak mówią o Belgach.
Nie ma w tej drużynie doświadczonego rozgrywającego Franka Depestele, nie ma przyjmującego Matthijsa Verhannemana (przegrali z kontuzjami), ale tych, którzy dziś wieczorem (19.30) wyjdą, by twardo postawić się mistrzom świata, na pewno nie można lekceważyć.
Jedną z jaśniejszych postaci w tej drużynie jest nowy nabytek Zaksy Kędzierzyn-Koźle, 23-letni, mierzący 202 cm przyjmujący Sam Deroo. Meczu w pojedynkę oczywiście nie wygra, ale jak koledzy pomogą, to mogą wspólnie napsuć krwi każdej drużynie.