Dwa lata temu w Sofii pokonali oni w meczu o złoto Słowenię – rewelację imprezy. Trójkolorowych ciągle prowadzi Laurent Tillie, natomiast Włoch Andrea Giani, który wtedy ze Słoweńcami cieszył się ze srebra, jest teraz trenerem Niemiec.
Francuzi po pechowym starcie w ubiegłorocznych igrzyskach w Rio (odpadli w początkowej fazie rozgrywek) znów prezentują piękną siatkówkę na najwyższym poziomie. Wygrali finał Ligi Światowej w Kurytybie po zaciętym meczu z Brazylią, a ich as Earvin N’Gapeth został uznany za najlepszego zawodnika turnieju.
Jego start w ME był zagrożony z powodu kontuzji mięśni brzucha, ale wykurował się na czas. Nie ma wprawdzie atakującego Antonina Rouziera, MVP mistrzostw Europy sprzed dwóch lat (zakończył reprezentacyjną karierę), ale bardzo dobrze na tej pozycji spisuje się młody Stephen Boyer. Zresztą mając takiego rozgrywającego jak Benjamin Toniutti, nie tylko Boyer czuje się pewnie. Do drużyny wrócił syn trenera Kevin Tillie, znakomity przyjmujący, który został zgłoszony jako drugi libero, obok Jeni Grebennikowa.
Mniej powodów do radości ma szkoleniowiec Serbów Nikola Grbić (Serbowie będą w czwartek na Stadionie Narodowym przeciwnikami Polaków w meczu inaugurującym mistrzostwa). Bardzo liczył na przyjmującego Marko Ivovicia, ale ten skręcił kostkę w towarzyskim meczu ze Słowenią i w ME nie zagra.
Na szczęście dla Grbicia to jedyne osłabienie jego zespołu. Aleksandar Atanasijević, Uros Kovacević, Nemanja Petrić, Srecko Lisinać, Dragan Stanković, czy Marko Podrascanin są zdrowi. Serbowie w ubiegłym sezonie wygrali Ligę Światową i będą należeć do faworytów ME.