Tak przechodzi się do historii. Pierwszy raz jakiejś drużynie tak bardzo udało się zdominować piłkę ręczną jak w ostatnich latach Francuzom. Po złotym medalu na igrzyskach w Pekinie (2008) i mistrzostwie świata wywalczonym rok temu w Chorwacji wczoraj udało się dodać trzecią perłę do korony – mistrzostwo Europy.
Mecz z Chorwacją był powtórką finału z ostatnich MŚ. Wtedy w hali w Zagrzebiu Francuzi wygrali różnicą pięciu goli, jednak niezadowoleni z sędziowania gospodarze nie pogratulowali im zwycięstwa, a kibice wygwizdali przy wręczaniu medali. W Austrii Francuzi byli najlepsi od początku do końca, grali z finezją, szybko, w żadnym meczu – poza remisem z Hiszpanią – nie pozostawili wątpliwości, czy ich zwycięstwa były zasłużone.
W najlepszej siódemce turnieju znalazło się dwóch Francuzów – skrzydłowy Luc Abalo, i rozgrywający Nikola Karabatic, bramkarz Thierry Omeyer przegrał ze Sławomirem Szmalem, ale kiedy obroną rządzi ktoś taki jak Didier Dinart – okazji do wykazania się umiejętnościami jest dużo mniej.
Wczoraj Francuzi przegrywali już 9:12, ale od 27. do 38. minuty rzucili osiem goli z rzędu, przerwanych tylko jedną bramką Domagoja Duvnjaka. W drugiej połowie już tylko kontrolowali sytuację.
Dziennik „L’Equipe” zatytułował relację z meczu: „Era niepokonanych”. Francuzi nie mają w drużynie słabych punktów, a z Omeyerem w bramce mogą bardziej skoncentrować się na ataku niż jakakolwiek inna drużyna. – Dokonaliśmy niemożliwego, przeszliśmy do historii – powiedział po meczu trener Onesta.