Kibice zareagowali natychmiast. Kilka godzin po zakończeniu meczu Polski ze Szwecją w Internecie pokazało się zdjęcie Bogdana Wenty z drwiącym wyrazem twarzy podpisane: „My 11 nie odrobimy?". Sam Wenta nie był przekonany, czy z wyczynu swoich piłkarzy ma być dumny. – Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać – tłumaczył.
Jego drużyna wygrać zwyczajnie potrafiła tylko raz – ze Słowacją. Z Danią zwyciężyła jedną bramką w ostatnich minutach, przeciwko Szwecji do przerwy była kompromitacja. Rywale prowadzili 20:9 i w tunelu do szatni drwili z Polaków. Nikt się zresztą na nich za to nie gniewał, bo nasi grali tak, jak na turnieju tej rangi po prostu nie przystoi.
Kiedy Polakom źle szło na początku poprzednich meczów, Wenta brał czas i krzyczał. Kiedy w meczu ze Szwecją poprosił o czas po 10 minutach, rywale prowadzili 7:1. Wenta spytał tylko: „Co to ma być?", po czym spokojnie tłumaczył, że nie takie były założenia. W szatni w przerwie też było cicho, bo chyba nikt nie wierzył, że na mistrzostwach Europy taką stratę da się odrobić.
Mariusz Jurkiewicz mówi: – Nikt z nas nie miał pojęcia, co się stało.
Bartłomiej Jaszka: – Chcieliśmy po prostu uniknąć kompromitacji. Jaszka w pierwszej części grał bardzo słabo, zresztą trudno znaleźć kogoś, kto nie dałby plamy. Wenta opowiadał później, że rywale biegali sobie z piłką, a jego zawodnikom nawet nie chciało się wracać.