Nie dopuściliśmy do walki o medale Niemców, choć mieli przed tym meczem znacznie bliżej do półfinału niż my. Sami jednak pożegnaliśmy się z marzeniami dwie godziny później, gdy Szwedzi przegrali z Duńczykami. A kolejne dwie godziny później Macedończycy, wygrywając z Serbami, zepchnęli Polaków na piąte miejsce w grupie i oddalili ich od olimpiady w Londynie.
Nie uda nam się dostać do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk przez mistrzostwa Europy. Ciągle uchylona pozostaje jedna furtka – jeśli złoty medal wywalczy ktoś inny niż Serbia, a więc Chorwacja, Hiszpania lub Dania, miejsce w dodatkowym turnieju eliminacyjnym da nam ósme miejsce wywalczone rok temu na mistrzostwach świata.
Szkoda meczu z Macedończykami, po lekcji od nich drużyna Bogdana Wenty zagrała z Niemcami skoncentrowana od samego początku. Naszych zawodników nie trzeba było dodatkowo motywować. Z właściwą sobie gracją zrobił to Oliver Roggisch. Zawodnik Rhein-Neckar Loewen, kolega kilku naszych reprezentantów, przed każdym meczem z Polakami mówi o tym, jakie to łatwe zadanie czeka jego drużynę. A później, gdy coś się nie układa – zaczyna grać brutalnie i dyskutować z sędziami.
Zawodnicy Martina Heubergera grali o półfinał, mieli wszystko w swoich rękach. Polacy musieli wygrać i liczyć na pomoc Szwedów i Serbów. Ale nawet gdyby rywale nie zagrali dla nich, zależało im na efektownym zakończeniu turnieju.
Ta drużyna nie potrafi grać inaczej niż trzymając w napięciu do samego końca. Horror miał jednak inny scenariusz od wcześniejszych. Tym razem zawodnicy Wenty uciekli rywalom i patrzyli, jak oni na to zareagują. Po kwadransie prowadziliśmy 10:7, do przerwy już tylko 18:17. Gol za gol, akcja za akcję, a z każdą minutą nasi rywale grali coraz brzydziej. Pracowały łokcie, było popychanie i łapanie za koszulki.