Vive ma podbić Europę

Z Karolem Bieleckim i Krzysztofem Lijewskim w składzie (ich przyjście ogłoszono na początku lutego) Vive ma nawiązać skuteczną walkę z najlepszymi w Europie.

Publikacja: 23.02.2012 20:14

Vive ma podbić Europę

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Lijewski to w końcu najlepiej opłacany do niedawna zawodnik Bundesligi. Przychodzi po to, żeby poprowadzić drużynę do największych sukcesów.

A jeszcze pół roku temu było w Kielcach niewesoło. Czerwiec 2011 był dla Vive jak cios na szczękę. Mimo wzmocnień (do zespołu dołączyli m.in. reprezentanci Słowenii Uros Zorman i Serbii Rastko Stojković) Vive przegrało z Wisłą Płock walkę o mistrzostwo Polski – po dwóch latach triumfów.

Tego nikt nie brał pod uwagę. Skład był już szykowany na kolejną Ligę Mistrzów, w drodze z Rhein-Neckar Loewen do Kielc były gwiazdy Bundesligi, reprezentanci Polski Grzegorz Tkaczyk i Sławomir Szmal, a tymczasem nie było pewności, czy zespół w Lidze Mistrzów zagra.

Polski Holender

Choć pieniądze już wydano, trzeba było zaczynać od nowa. Pojawiały się głosy, że za porażkę posadą zapłaci trener Bogdan Wenta, a z finansowania drużyny wycofa się Bertus Servaas.

Nie wiadomo, kto rozpuszczał te plotki, ale prezes im zaprzeczał. Zamiast się poddać, Servaas wywalczył dla Vive dziką kartę do turnieju eliminacyjnego, wystarał się o jego organizację, a Wenta i zawodnicy na boisku odrobili to, co popsuli sami w czerwcu.

Kiedyś już Servaas (Holender od 20 lat mieszkający w Polsce) musiał zaczynać wszystko od początku i to na większą skalę. W 2002 roku spłonęły magazyny jego hurtowni odzieżowej Vive Recycling Trading, znajdujące się w Górkach Szczukowskich. Nie załamał się, przeniósł firmę do Kielc i w tym samym roku został sponsorem Vive. Rok później zdobył pierwsze mistrzostwo Polski – jedno z trzech pod jego rządami.

To wszystko skończyło się przyznaniem mu w grudniu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

Ale Servaas nie ma dość i dlatego zmontował drużynę, która ma w końcu awansować do turnieju Final Four Ligi Mistrzów. Do tej pory największym sukcesem Vive była 1/8 finału tych rozgrywek.

W tych planach pomógł kryzys finansowy w Bundeslidze, ale to zasługa Servaasa, że potrafił sytuację wykorzystać, bo na zawodników, których sprowadził, na pewno byłoby dużo chętnych.

– Loewen ma problemy finansowe i Karol Bielecki z Krzyśkiem Lijewskim dostali wolną rękę. Podobnie było ze mną i Sławkiem Szmalem rok temu. Przyjście do Kielc to była kusząca perspektywa, bo po kilku latach za granicą chciałem wrócić do kraju, a w dodatku Vive oferuje teraz bardzo dobre warunki – mówi "Rz" Grzegorz Tkaczyk.

Ego w kieszeni

Przed nim na powrót zdecydowali się Mariusz Jurasik i Michał Jurecki. Jeśli do tej grupy dodamy jeszcze Tomasza Rosińskiego, Patryka Kuchczyńskiego, Mateusza Zarembę i Piotra Grabarczyka, to otrzymamy pół reprezentacji Polski. Wszyscy grają w Kielcach.

Czy ten urodzaj nie zaszkodzi kadrze i jednocześnie Vive? Najlepsi polscy zawodnicy będą ze sobą przebywać niemal non stop, bez szans na odreagowanie ewentualnych niepowodzeń. Z klubu prosto na zgrupowanie kadry, a ze zgrupowania z powrotem na mecz ligowy.

– Koledzy z zespołu nigdy nie przeszkadzają. Jeśli w drużynie panuje rodzinna atmosfera, to będą też wyniki. Z gwiazd trzeba jeszcze zrobić zespół, a gorzej, gdy tego zrozumienia zabraknie – mówi Szmal.

Tkaczyk nie przejmuje się też tym, że w szatni może być zbyt wielu chętnych do rządzenia. – W Bundeslidze też grałem z kolegami z kadry, w szatni siedziałem z reprezentantami innych krajów. W klubie każdy zapominał, że jest gwiazdą i chował ego do kieszeni. Nie ma innej możliwości, jeśli się chce odnosić sukcesy. Samymi wychowankami Europy nie podbijemy – mówi były kapitan reprezentacji Polski.

Na co więc stać odnowione Vive? Sławomir Szmal mówi, że na sukcesy być może trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, bo drużyna musi się zgrać. Siłą Barcelony, jednej z najlepszych europejskich drużyn, jest to, że co roku wymienia maksymalnie dwóch zawodników.

Szybciej niż pociągi

Vive ciągle w Europie jest Vive ciągle w Europie jest na dorobku, dlatego zmiany są gwałtowniejsze i do układanki dochodzą nowe klocki. Choć na przełomie roku prezes zaręczał, że tym razem zmiany będą kosmetyczne (w 2011 pożegnał aż siedmiu zawodników), to nie wytrzymał w postanowieniu i razem z przyjściem duetu Bielecki – Lijewski do drużyny dołączył kołowy reprezentacji Chorwacji Żeljko Musa. Jego transfer nie odbił się tak szerokim echem w Polsce, ale w ciężkim meczu LM z MKB Veszprem Musa pokazał, że może być dużym wzmocnieniem.

Przychodzą nowi, starzy zrobią im miejsce, najważniejsze dla Servaasa, żeby Vive jechało do przodu – jak mówi – szybciej niż polskie pociągi.

Lijewski to w końcu najlepiej opłacany do niedawna zawodnik Bundesligi. Przychodzi po to, żeby poprowadzić drużynę do największych sukcesów.

A jeszcze pół roku temu było w Kielcach niewesoło. Czerwiec 2011 był dla Vive jak cios na szczękę. Mimo wzmocnień (do zespołu dołączyli m.in. reprezentanci Słowenii Uros Zorman i Serbii Rastko Stojković) Vive przegrało z Wisłą Płock walkę o mistrzostwo Polski – po dwóch latach triumfów.

Pozostało 90% artykułu
Piłka ręczna
Kolejna wpadka piłkarzy ręcznych. Reprezentacja Polski na razie się nie rozwija
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Industria Kielce i Orlen Wisła Płock stoją pod ścianą
PIŁKA RĘCZNA
Sławomir Szmal zapowiada audyt. "Potrzebuję informacji, zwłaszcza o finansach"
Piłka ręczna
Sławomir Szmal prezesem Związku Piłki Ręcznej. Bogdan Wenta w ostatniej chwili zrezygnował
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
PIŁKA RĘCZNA
Orły zostały bez Wenty. Walka o władzę w piłce ręcznej, a w tle PO i PiS