Niemiecki porządek, polski temperament

Rozmowa z Krzysztofem Lijewskim, reprezentantem Polski w piłce ręcznej, przed zaczynającymi się 11 stycznia mistrzostwami świata.

Publikacja: 02.01.2013 18:13

Krzysztof Lijewski

Krzysztof Lijewski

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Od dwóch tygodni, z krótką przerwą na święta, jesteście na zgrupowaniu reprezentacji Polski. To ciężki okres?

Przyzwyczailiśmy się, że mamy w roku dwa okresy przygotowań – jeden latem przed sezonem, drugi przed wielką imprezą w barwach reprezentacji. Wpadliśmy w rutynę, co roku gramy w mistrzostwach Europy albo świata. To ciężki czas, bo mocno pracujemy na treningach, ale święta spędzane w taki sposób to już codzienność.

W 2007 roku wywalczyliście drugie miejsce na świecie, kiedy nikt na was nie liczył. Teraz znowu nie jesteście w gronie faworytów.

Oczekiwania ze strony kibiców są zawsze i nie ma się temu co dziwić. Sami życzylibyśmy sobie, żeby powtórzyć sukcesy sprzed lat, ale nie ma co się okłamywać – takich drużyn jak Polska jest teraz z dziesięć. Wszystkie marzą o medalach, wszystkie mają podobne możliwości. Czołówka jest mocna i wyrównana, a o zwycięstwie decyduje forma w dniu meczu.

Wasze sukcesy miały pociągnąć w górę całą dyscyplinę. Chyba to się nie udało?

Na pewno jest lepiej, bo na mecze przychodzi więcej ludzi i powolutku wzrasta poziom ligi. Ale to rzeczywiście są tylko małe kroczki, a żeby rozwijać się tak, jak należy, powinniśmy iść zdecydowanie przed siebie.

Jaka jest różnica w pracy Michaela Bieglera i Bogdana Wenty?

Z Bieglerem mieliśmy raptem trzy zgrupowania. Niby był czas na zapoznanie, ale na efekty pracy trzeba będzie poczekać. Trenera bronią wyniki i weryfikacja nowego trenera nastąpi zapewne dopiero po turnieju w Hiszpanii. Wtedy będziemy wiedzieć, jaką jego metody mają wartość. Na treningach wygląda to bardzo ciekawie, Biegler ma olbrzymią wiedzę i potrafi ją nam przekazać.

Wprowadził niemiecki porządek?

Tak i był to bardzo dobry pomysł. 16 facetów nie jest łatwo utrzymać w ryzach. Musimy go słuchać, wiemy czego wymaga od nas na boisku, ale także poza nim.

Pomagacie młodym w aklimatyzacji w drużynie?

Nie mają na co narzekać. Chodzi o to, żeby jak najszybciej poczuli się między nami swobodnie. Sam pamiętam, jak do reprezentacji wprowadzał mnie mój brat Marcin, Damian Wleklak czy Grzegorz Tkaczyk. Nie chodzi tylko o treningi, ale choćby o wspólne posiłki. Czas bardzo szybko minął, teraz jestem jednym z najbardziej doświadczonych graczy i staram się wywiązać ze swojej roli. Jak nowi szybko złapią nasz rytm, na boisku osiągniemy lepsze rezultaty.

Dlaczego coraz mniej Polaków gra za granicą?

Przed tym sezonem wielu nas wróciło do kraju, także ze względów ekonomicznych. W Rhein-Neckar Loewen nie było budżetu, który gwarantowałby mi wypłaty, zostałem zmuszony do zmiany barw. Ale nie ma co się oszukiwać – za granicą szanse na rozwój są większe niż w Polsce. Tutaj mamy Wisłę Płock i Vive Kielce, które odstają od reszty sportowo i organizacyjnie, ale młody człowiek potrzebuje czegoś więcej. Wyjechałem do Niemiec, gdy miałem 21 lat i myślę, że nie mogło mnie spotkać nic lepszego. Nauczyłem się zupełnie innej piłki.

Mówi się, że mistrzostwa świata są łatwiejsze niż Europy. Zgodzi się pan?

Na początku fazy grupowej trafiają się egzotyczni rywale – jak teraz Korea czy Arabia Saudyjska. Na papierze odstają od pozostałych, ale też idą do przodu i gonią europejską czołówkę. Nie będzie łatwo.

Rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Piłka ręczna
Marcin Lijewski: Dajcie nam czas. Gorzkich pigułek będzie więcej
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka ręczna
Sławomir Szmal dla "Rzeczpospolitej": Nie mogliśmy zamieść sprawy Kamila Syprzaka pod dywan
Piłka ręczna
Kompania braci. Portugalia zagra o finał MŚ w piłce ręcznej
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Zmarnowana szansa, Polacy powalczą o puchar pocieszenia
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Gorzki smak remisu Polaków z Czechami