Od dwóch tygodni, z krótką przerwą na święta, jesteście na zgrupowaniu reprezentacji Polski. To ciężki okres?
Przyzwyczailiśmy się, że mamy w roku dwa okresy przygotowań – jeden latem przed sezonem, drugi przed wielką imprezą w barwach reprezentacji. Wpadliśmy w rutynę, co roku gramy w mistrzostwach Europy albo świata. To ciężki czas, bo mocno pracujemy na treningach, ale święta spędzane w taki sposób to już codzienność.
W 2007 roku wywalczyliście drugie miejsce na świecie, kiedy nikt na was nie liczył. Teraz znowu nie jesteście w gronie faworytów.
Oczekiwania ze strony kibiców są zawsze i nie ma się temu co dziwić. Sami życzylibyśmy sobie, żeby powtórzyć sukcesy sprzed lat, ale nie ma co się okłamywać – takich drużyn jak Polska jest teraz z dziesięć. Wszystkie marzą o medalach, wszystkie mają podobne możliwości. Czołówka jest mocna i wyrównana, a o zwycięstwie decyduje forma w dniu meczu.
Wasze sukcesy miały pociągnąć w górę całą dyscyplinę. Chyba to się nie udało?