Kim jest dla was Kim Rasmussen? Selekcjoner bardzo odmienił wasz zespół. Z anonimowej drużyny stałyście się rozpoznawalnymi zawodniczkami. Kibice czekają na wasze mecze.
Oczywiście jest bardzo dobrym trenerem. Ale, co najważniejsze, pozwolił nam uwierzyć, że my, piłkarki ręczne z Polski, jesteśmy w stanie nawiązać równorzędną walkę z każdą drużyną. Wyciągnął nas z dołka psychicznego. Kiedyś do spotkań podchodziłyśmy z nastawieniem, że "nie, nie damy rady, to jest lepszy zespół." Kim Rasmussen potrafił wpoić nam, że nie możemy spuszczać głów, ponieważ na papierze ktoś ma mocniejszy skład. I tak wszystko weryfikuje boisko. Jeżeli będziemy walczyć od pierwszej do ostatniej minuty, to wszystko jest możliwe. Jego postawa bardzo nam pomogła.
Czym się różni drużyna, która w sobotę rano poleci na Węgry, od tej, która rok temu w Serbii zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach świata?
Ciężko jednoznacznie powiedzieć... Ale chyba tym, że teraz jest dużo więcej zawodniczek, które mają za sobą występy w Lidze Mistrzyń. To spowodowało, że wzrósł nasz poziom sportowy. Z drugiej strony jest mieszanka doświadczenia z młodością. Są zawodniczki, które pierwszy raz będą uczestniczyły w tak ważnym turnieju. Głęboko wierzę, że uda im się pokonać tremę, która niewątpliwie będzie im towarzyszyć.
Jaki rezultat na tych mistrzostwach będzie sukcesem? Kiedy będzie mogła pani powiedzieć "wykonałyśmy kawał dobrej roboty, o to chodziło"?