Pierwsza połowa była wręcz najlepszą rozegraną przez reprezentację za kadencji Marcina Lijewskiego i nie wymagało to szaleństwa w oczach ani husarskich skrzydeł. Polacy rywalizację z faworytem nawiązali bowiem dzięki rzetelności. Zdobyte bramki były efektem ułożonych akcji, a Adamowi Morawskiemu, który przed przerwą miał 38-procentową skuteczność, pomogła w pracy obrona.
Niemcy mają w zespole większe nazwiska, lepiej zarabiają i grają w silniejszych klubach, ale to Polacy wyglądali na solidniejszą drużynę. Wyróżniali się liderzy – Morawski, pracujący w ataku Kamil Syprzak, rzucający z drugiej linii Ariel Pietrasik – ale ważniejsze, że nie było słabszych punktów.
Czytaj więcej
Najważniejsza impreza roku pokaże, czego nauczyła się reprezentacja Polski i selekcjoner Marcin Lijewski. Pierwszy mecz w środę z Niemcami.
Mieliśmy w Herning chwile radości, choć podszyte niepokojem. Cieszyliśmy się świadomi, że rywale mają głębszy skład, a jeden z najlepszych trenerów świata Alfred Gislason wreszcie wyłoży swoim zawodnikom, jak wykorzystać fakt, że atutem większości naszych rozgrywających są pojedynki, a rzutem z dziewiątego metra może im zagrozić tylko Pietrasik.
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Czy sufit Polaków wciąż jest dla Niemców podłogą?
Polacy zaczęli mistrzostwa świata od meczu, w którym jakąkolwiek zdobycz uznalibyśmy za sensację niemniejszą od zwycięstwa z 2007 roku, które dało początek nowej erze, bo drużyna Bogdana Wenty - po pokonaniu w meczu otwarcia Niemców właśnie - zdobyła wtedy srebrne medale.