– Siedzę w piłce ręcznej od lat i czegoś takiego na własne oczy nigdy nie widziałem – mówi „Rz" były reprezentant Polski Grzegorz Tkaczyk. – Było to tym bardziej bolesne, że to przecież moi koledzy, większość z nich doskonale znam i wiem, co muszą teraz czuć. Sport jest piękny, ale bywa też brutalny.
Michael Biegler został zatrudniony we wrześniu 2012 roku z jedną tylko misją do wykonania – zdobycia medalu mistrzostw Europy w Polsce. Po drodze poprowadził zespół do brązu mistrzostw świata w Katarze, ale rozliczany miał być z wyniku w ME.
Po pogromie, jaki zgotowali nam Chorwaci, Biegler miał przynajmniej tyle odwagi i poczucia odpowiedzialności, że nie czekając na decyzję związku, podał się do dymisji. Jego ostatnim meczem w roli selekcjonera reprezentacji Polski będzie spotkanie o siódme miejsce ze Szwecją – dziś we Wrocławiu.
O tym, że na linii piłkarze – niemiecki trener nie było chemii, mówiło się od dawna. Nawet podczas udanych dla nas mistrzostw świata w Katarze widać było, że doświadczeni zawodnicy – pracujący wcześniej z Bogdanem Wentą – nie znajdują nici porozumienia z Bieglerem. Powtarzano, że selekcjoner zajmuje się wyłącznie obroną, a zawodnicy między sobą, na wieczornych spotkaniach w pokojach starszyzny, ustalają taktykę w ataku.
Przed polskim Euro zrobiło się ciszej o tym konflikcie (nic tak nie jednoczy jak wynik, a brąz w Katarze był jednak sukcesem). Wszyscy mieli świadomość, jak ważne są ME, których jesteśmy gospodarzem. Jednak w najważniejszym meczu ponieśliśmy druzgocącą klęskę, a zawodnicy nie byli w stanie podać przyczyn tego blamażu, powiedzieć, dlaczego w pierwszej połowie nie potrafili zdobyć bramki przez dziesięć minut ani dlaczego w drugiej połowie było jeszcze gorzej.